wtorek, 17 listopada 2015

#Czternaście

,,Kiedy jesteś przy mnie wtedy czuję że mam wszystko. Jesteś dla mnie wszystkim, wszystko jest tobą"

Andrzej
-Nigdy mi więcej nie uciekaj-powiedziała gdy się od siebie oderwaliśmy, Miała coś takiego w sobie że człowieka ciągnie do niej... Nie stop! Trzeba się ogarnąć!-Słuchaj ja cię nie kocham, to był błąd. A poza tym mam dziewczynę- powiedziałem dość niepewnie 
-Ja nie proszę Cię żebyś mi się oświadczał, to będzie taki mały układzik. Tylko sex, bez zobowiązań. Co ty na to?- zdziwiła mnie ta propozycja, ale w sumie dlaczego miałbym nie skorzystać, Rozalia się nie dowie i wszystko będzie okey 
-Ale żadne z nas a ni słowa. Tak?
-Jasne, to może idziemy do ciebie?-przystałem na tą propozycję. Poszliśmy do mnie a tam można było się domyśleć co się mogło stać. Czy miałem wyrzuty sumienia? Nie. Małgosia musiała załatwić jedną sprawę w Rzeszowie więc postanowiłem ją zawieść. Nie spodziewałem się tego co się może przez to stać. 

Zbyszek
Nie patrząc na to kto dzwoni zaspanym głosem odezwałem się 
-Tak??
-Zbyszek muszę z tobą pogadać-zdziwiłem się słysząc ten głos 

-Słuchaj jutro będę w Rzeszowie i mam propozycję- wysłuchałem uważnie Moniki i po rozmowie już nie mogłem spać. Myślałem tylko o tym co mi powiedziała. Cieszyłem się. Zadzwoniłem z rana do trenera i powiedziałem mu że mam grypę żołądkową i nie jestem w stanie przyjść na trening.(kłamałem) Około 14 przyjechał do mnie Michał, tak jak mówiła Monika. 
-Siema!-powiedział wchodząc do mieszkania- Jak zawsze otwarte-zaśmiał się wskazując na drzwi 
-Przyzwyczajenie-powiedziałem i rozmawialiśmy tak długo aż do mojego mieszkania wpadła Monika.....

Rozalia 
Skończyłyśmy ten temat i nic więcej o tym nie wspominałyśmy. Może Monika ma rację, może go kocham, ale przecież nie skrzywdzę Andrzeja. On bynajmniej nigdy mnie nie skrzywdził. Po zakupach Monika stwierdziła że musimy iść do Zbyszka bo Michał ma butelkę Poli. Niechętnie a;le się zgodziłam pójść z nią. Drogę znałam na pamięć.
-Słuchaj ja wejdę tylko tu po gazetę i zaraz wracam-powiedziała Monika 
-Nie no dobra ja pójdę, bo Pola się wyrywa na plac, to idź z nią a ja zaraz przyjdę 
-Okey, to my poczekamy na placu - Nic więcej nie mówiąc weszłam do sklepu, wzięłam gazetę i wyszłam ze sklepu uprzednio płacą. Właśnie miałam przechodzić przez pasy, ale poczułam tylko mocne uderzenie i trzask łamanych kości.

Monika 
Bawiłam się z Polą na placu i akurat Rozalia wychodziła już ze sklepu. Miała przejść przez pasy, lecz jakiś idiota wjechał w nią. Szybko złapałam Polę i pobiegłam w tamtą stronę. Nie wierzyłam własnym oczom gdy zobaczyłam kierowcę. Myślałam że zaraz go rozszarpie. Powiedziałam żeby zadzwonił po karetkę, a ja zaraz przyjdę. Wbiegłam do mieszkania Zbyszka, całe szczęście że miał je otwarte
-Rozalia miała wypadek, szybko!-powiedziałam i już chciałam iść z powrotem na dół ale Michał mnie zatrzymał
-Uspokój się zostań tu narazie z Polą, zadzwonię jak będę cokolwiek wiedział. 
-Dobrze, ale lećcie -powiedziałam a oni wybiegli z mieszkania. Próbowałam zająć się jakkolwiek Polą ale nie mogłam powstrzymywać łez. Dzwoniłam do Michała, ale nie odbierał. Gdy mała zasnęła, też próbowałam ale na marne. Cały czas miałam ten obraz wypadku przed oczami. To była moja wina! 
Michał 
Jak najszybciej zbiegliśmy na dół i podbiegliśmy do karetki
-Dzień dobry, gdzie ją zabieracie?-spytałem 
-A kim pan jest?
-Bratem- ciężko przychodziło mi nawet mówienie 
-Proszę przyjechać do szpitala na ul. Kościuszki 
-Dobrze-odpowiedziałem a karetka odjechała. Zauważyłem jak Zibi się na kogoś rzuca
-Zbyszek! Ogarnij się-jednak on jakby w ogóle mnie nie słyszał
-Jak mogłeś idioto! Jak mogłeś jej to zrobić!   Zadowolony teraz jesteś? - dopiero teraz zauważyłem Wronę a obok niego jakąś laskę, która próbowała odepchnąć Zbyszka. Sam w tej chwili chciałem sam mu przywalić, ale nie on w tej chwili był najważniejszy. 
-Zbyszek teraz to Rozalia jest ważna tak? Nim się zajmie policja- próbowałem powiedzieć jak najspokojniej, ale nie potrafiłem. 
-Masz rację- o dziwo więcej się nie kłócił. Podeszliśmy tylko pod blok po auto i kierowaliśmy się do szpitala. Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Z tego wszystkiego zapomniałem zadzwonić do rodziców. Kazałem Zbyszkowi, aby dowiedział się gdzie leży Rozalia a ja w tym momencie zadzwoniłem do mamy. Gdy skończyłem Zbyszek dalej stał na recepcji
-Czego tu jeszcze stoisz?-spytałem 
-No ta przemiła pani nie chce mi powiedzieć gdzie ona leży 
-Mogłaby pani mi powiedzieć? Jestem jej bratem-powiedziałem 
-Dowód-powiedziała oschle. Gdyby nie to że była ochrona przywaliłbym jej, ale podałem dowód a ta po chwili podała nam salę i piętro. Niestety Rozalia miała operację. 
-Michał muszę ci to powiedzieć, wiem że możesz mnie za to znienawidzić, ale ja tak dłużej nie potrafię. 
-Kochasz ją, wiem to od dawna. Dało się to zauważyć. Wiem jak musiałeś przez to wszystko cierpieć. To było twoje dziecko prawda? 
-Tak, nie wściekasz się? 
-Nie, przecież rozumiem że mogłeś się zakochać, ale nie rozumiem dlaczego ją skrzywdziłeś? 
-Dzień dobry-powiedział lekarz wychodzący z sali. Od razu stanęliśmy jak na baczność. 
-Panie doktorze co z nią?-spytałem 
-A pan jest? 
Jej bratem a my jesteśmy rodzicami, proszę nam powiedzieć co z nią jest?-spytał ojciec, który z mamą akurat stanęli obok nas 
-Zapraszam w takim razie do gabinetu-powiedział lekarz 
-Zbyszek wejdź z nami-powiedziała do Zibiego mama co mnie zaskoczyło
-Proszę mówić-powganiał Ojciec gdy wszyscy byliśmy już w małym biurze 
-A więc Rozalia jest..... 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jak zwykle spóźniona ja dodaje na czas rozdział. Mega was przepraszam za te poślizgi, ale rozdziały piszę na bieżąco i czasami brak mi czasu. 
Komentujesz=Motywujesz <3 
ps. przepraszam za błędy, ale nie były sprawdzane 





1 komentarz: