poniedziałek, 11 kwietnia 2016

#Dwadzieścia siedem

Czemu zawsze musisz stawiać na swoim?!

-Ja nie dam rady-zatrzymałam się przed windą
-Trzeba było myśleć przed- praktycznie wepchnął mnie do windy
-Nie ja nie mogę. Chcesz to mu to sam powiedz
-Pękasz? -zaśmiał się - Takiej cię nie znałem- przemilczałam to i gdy tylko winda się otworzyła miałam ochotę uciec- O nie! Powiesz mu to dziś
-Czemu zawsze musisz stawiać na swoim?!-spytałam ale odpowiedziała mi cisza i gdy Bartman złapał za klamkę moje serce zamarzło. Stałam bez ruchu dopóki nie zobaczyłam Michała siedzącego tyłem do drzwi, zapewne czytał książkę.
-Misiek ktoś chce z tobą porozmawiać-powiedział ale on nawet się nie odwrócił
-Kto?-spytał
-Ja-powiedziałam ledwo słyszalnie, on momentalnie się odwrócił
-A to ty. Dzięki że mnie odprowadziłaś i przepraszam za kłopot- nie wierzyłam że serio mnie nie poznał. Rozumiem po pijaku, ale przecież tak bardzo się nie zmnieniłam 
-Misiek załóż okulary-powiedział Bartman
-Michał to ja-powiedziałam i ściągnęłam perukę
-Rozalia? Nie wierzę! Nic ci nie jest! -powiedział i zamknął mnie w szczelnym uścisku
-Nie jesteś wściekły?-spytałam zdziwiona
-Przecież tu jesteś! Tak się o ciebie bałem, nie wiedziałem co mam robić, nikt nic o tobie nie wiedział. Mam tylko jedno pytanie
-Wiem że chciałbyś wiedzieć dlaczego, ale oszczędź sobie-powiedziałam
-Ale się zmieniłaś-powiedział uśmiechając się -Te okulary, koszula, szpilki, jak nie ty
-Nie tylko ja. Słyszałam że z tobą jest coraz gorzej
-Daj spokój nic mi nie jest
-Nie? Michał Zbyszek mówił że prawie wyleciałeś!- podniosłam głos 
-Daj spokój, po prostu gorszy okres. Wszystko będzie dobrze
-I czy to było takie trudne?-spytał Zbyszek 
-To twoja zasługa?-spytał kierując się w stronę Bartmana
-Ktoś musiał cię ogarnąć, a teraz zadzwoń tylko do Moniki i jedziemy na trening
-Jasne, a ty- zwrócił się do mnie wskazując palcem- Idziesz z nami-powiedział i poszedł. Gdy wrócił wypytywał o mało istotne rzeczy
-My idziemy się przebrać a ty na trybuny-powiedział Michał. Nie miałam nic do stracenia usiadłam i grzecznie i czekałam. Gdy już paru chłopaków weszło na parkiet wyciągnęłam telefon i zobaczyłam przypomnienie o wizycie. Szybko się zerwałam i zbiegłam do Bartmana 
-Słuchaj muszę iść, powiedz Michałowi że mam spotkanie w pracy, wyślę wam adres gdzie mieszkam Łucja powinna być w domu. Powinnam wrócić za godzinę -powiedziałam na jednym tchu i wybiegłam z sali. Wsiadłam do odpowiedniego tramwaju. Weszłam do budynku i skierowałam się do odpowiedniego gabinetu. W międzyczasie wysłałam im adres mieszkania i zapukałam do drzwi. Gdy usłyszałam ,,Proszę" 
-Dzień dobry-powiedziałam gdy tylko weszłam 
-Witam, dostaliśmy ostatnie wyniki i mam niezbyt dobrą wiadomość 
-Wiedziałam! Ile?-spytałam 
-Proszę się uspokoić, nie może się pani tak denerwować. To niewskazane w pani sytuacji. Nie ma co przesądzać, musimy zrobić dokładniejsze badanie i wtedy będzie wszystko wiadomo. Tylko proszę się nie stresować. wypiszę pani skierowanie i jutro proszę się stawić na czczo 
-Dobrze, to już wszystko?-spytałam 
-Tak, do widzenia 
-Do widzenia-powiedziałam i wyszłam wściekła z budynku skierowałam się do najbliższego sklepu i kupiłam jakieś trunki. Potem skierowałam się do domu. Gdy już otworzyłam drzwi i zobaczyłam  że nikogo nie ma wzięłam butelkę z winem i zaczęłam pić. To pozwalało mi zapomnieć o tym o czym nie chce pamiętać. Gdy kończyłam dopijać butelkę usłyszałam pukanie do drzwi. Przetarłam łzy, które nie wiadomo kiedy spłynęły po policzkach i poszłam otworzyć
-Boże Rozalka co się stało?-gdy usłyszałam ten głos po prostu doszczętnie się rozkleiłam 
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak zwykle spóźniona, za co was bardzo przepraszam. 
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ 

1 komentarz: