niedziela, 3 kwietnia 2016

#Dwadzieścia sześć


Odejdź bo zaraz nie ręczę za siebie

-Więc to jednak ty- zamarłam. Bałam się obrócić. Chciałam uciec, ale jak? Wiadomo że ma przewagę. Rozalia spokojnie. -Nie udawaj jakby mnie nie było- wiedziałam że zaczyna się zbliżać -Jak mogłem dać sobie wmówić że to jednak nie ty? -powiedział i łapiąc mnie za rękę obróciła tak bym spojrzała mu w oczy, a tego nie chciałam
-Słucham? Chyba mnie pan z kimś pomylił-powiedziałam 
-Rozalia widziałem Łucję nie ściemniaj. W ogóle co ty zrobiłaś z włosami?
-Odwal się ode mnie!-syknęłam i wyrwałam mu z rąk mój nadgarstek 
-Wolisz rozmawiać z Miśkiem? Okey, gdzieś tu jest-powiedziała 
-Słuchaj bardzo chciałabym z tobą porozmawiać, ale jestem w pracy-powiedziałam 
-To możemy po pracy, za godzinę?
-Mam wyjście?-spytałam zrezygnowana 
-Nie, to za godzinę w tej restauracji na przeciwko
-Dobra, ale morda na kłódkę-powiedziałam 
-Jasne, a co ty zrobiłaś z tymi włosami-powiedział i ściągnął mi czapkę, przez co preułka się trochę zsunęła 
-Jakbyś nie pamiętał brałam chemie, a teraz to oddaj -powiedziałąm i złapałam czapkę po czym wróciłam do kamerzysty. Po pół godzinie mieliśmy wszystko obmówione. Pożegnałam się z nim i udałam się po swoje rzeczy do biura. Wzięłam to co potrzebne i zakluczając kierowałam się w kierunku wyjścia, które po chwili mi ktoś zagrodził 
-Jak się nazywasz?-spytał kalecząc włoski Kurek 
-Odpierdol się chyba że chcesz mnieć złamaną rękę -0odpowiedziałam tym razem p polsku 
-Łooo piękna i zadziorna. Lubie takie-zaśmiał się 
-Odejdź bo zaraz nie ręczę za siebie-odpowiedziałam i byłam już na skraju cierpliwości 
-Bartek radzę z nią nie zadzierać-odpowiedział Bartman 
-Znawca się znalazł - furknął i odszedł. Bez słowa skierowałam się do tej restauracji, zamówiłam sobie kawę i usiadłam nie zwracając uwagi na Bartmana 
-Dlaczego mu to robisz?-spytał gdy usiadł naprzeciwko mnie 
-Tłumaczyłam to milion razy i zapamiętaj mówię to po raz ostatni. To dla jego dobra-powiedziałam 
-Dla jego dobra? Co ty pieprzysz? Wiesz jaki on chodzi przybity?
-Przyzwyczai się
-Rozalia ja ciebie naprawdę nie poznaję. Mówisz że chcesz dla niego dobrze, a tym czasem on jest załamany i  ie potrafi przyjąć najprostszej zagrywki! Z dnia na dzień gra coraz słabiej i nikt nie może mu pomóc, oprócz ciebie
-Nie wierzę ci-powiedziałam 
-Jak sobie chcesz, pary razy ci skłamałem, ale teraz mówię prawdę. Nie ma już tego przwdziwego dzika
-I co ja na to poradzę? Myślisz że wolałby patrzeć jak jego siostra umiera na jego oczach? 
-Przecież mówiłaś że po operacji jest już wszystko w porządku. Rozalia co Ci?
-Nie udawaj że cię to obchodzi!
-A właśnie że obchodzi, zawsze mnie to obchodziło. Zrozum to że ja dalej cię kocham i nigdy nie przestałem 
-Wierzyłam w to, dopóki mnie nie zdradziłeś 
-Przerabialiśmy to, słuchaj masz do jutra powiedzieć Kubiakowi całą prawdę, albo ja to zrobię-powiedział i wyszedł. Poszłam w jego ślady i również opuściłam kawiarnię uprzednio płacąc za kawę. Zastanawiałam się czy iść do domu czy może do Kubiaka. W natłoku myśli nogi same zaczęły prowadzić i po parunastu minutach stałam pod hotelem gdzie pomieszkiwali siatkarze. Tylko teraz który to był numer? Próbowałam znaleźć go w głowie jednak nie wiedziałam, więc odwróciłam się i szłam parę kroków aż nie zatrzymał mnie Bartman. Zastanawiałam się tylko jak on znalazł się dopiero tutaj skoro wyszedł przede mną. 
-Widzę że zmądrzałaś-zaśmiał się 
-W odrżnieniu do ciebie można to tak nazwać 
-Byłaś już u niego?
-Nie bo nie pamiętam numeru 
-To zapraszam, ja znam-powiedział i otworzył mi drzwi prowadzące do holu hotelowego. Nie wiem jak ja spojrzę Miśkowi w oczy...

1 komentarz: