niedziela, 21 lutego 2016

#Dwadzieścia

Tu już nie chodzi o to...


Rozalia 
To był niesamowity wieczór. Byłam szczęśliwa jak nigdy. Porozmawiałam jeszcze chwilę z chłopakami i Moniką po czym musiałam udać się do pracy.
-Ej, no nie idź. Jeden dzień ci nie zaszkodzi-mówiła Monika
-A w ogóle czemu ty pracujesz? -spytał Michał
-A co mam siedzieć całymi dniami sama w domu?-odpowiedziałem pytaniem na pytanie
-No w sumie, a nie możesz sobie dziś odpuścić. Powiedz że się źle czujesz czy coś tam
-No dobra-powiedziałam i zadzwoniłam do szefowej. Powiedziałam dlaczego dzwonię, a ona nawet nie spytała o powód tylko od razu się zgodziła
-Już?-spytał Michał
-Tak, tak, tylko poczekaj muszę jeszcze coś wziąć. Po paru minutach razem opuszczaliśmy dom.
-To powiecie nam co zaplanowaliście?-spytała Monika
-Wszystko w swoim czasie -powiedział Zbyszek. Szliśmy tak dobre 20 minut. Co chwila zwijając się ze śmiechu.
-Jesteśmy-powiedział Michał gdy staliśmy przed parkiem linowym
-Żartujecie?-spytałam wystraszona
-Nie, a czemu? Boisz się?-spytał jakże kochany braciszek
-Jakbyś nie pamiętał to ci przypomnę że mam lęk wysokości i to przez ciebie!-powiedziałam podniesionym głosem
-Zaraz przez ze mnie, dawaj będzie zabawa
-Jeśli przeżyje to obiecuje ci że ty będziesz martwy!-krzyknęłam i podeszliśmy w stronę instruktora. Już wiedziałam jak się na nim zemszczę. Zaczęłam flirtować z tamtym chłopakiem, a na Michała zadziałało to jak płachta na byka. Odciągnął mnie na bok i się zaczęło
-Co ty wyprawiasz?-spytał wściekły
-Rozmawiam z tym przemiłym instruktorem-powiedziałam
-Musisz mu to robić?-spytał a mnie to zdziwiło
-Komu? Michał ogarnij się. Podoba mi się -powiedziałam oczywiście kłamiąc
-nie mówię o tym fagasie, ale o Zbyszku
-Co on ma do tego? Daj spokój
-On cię kocha! Ślepa jesteś czy co?
-Daj spokój między nami nic nie ma
-Czy aby na pewno? Gdyby nie było to by tutaj nie był. Zrezygnował specjalnie z treningów za co trener jest wkurwiony. Może ty go nie kochasz, ale on cię tak więc z łaski swojej nie odwalaj teatrzyków!-powiedział i odszedł. Stałam tam jak sparaliżowana. Rozalia otrząśnij się! mówiłam sobie w myślach. Westchnęłam głęboko i wróciłam do reszty. Michał był na mnie wściekły. Nic a nic się nie odzywał, nawet na mnie nie patrzał
-Spokojnie przejdzie mu, musi zrozumieć że ten instruktor ci się spodobał
-Tu już nie chodzi o to-powiedziałam i poczułam napływające łzy. Zamknęłam jak najszczelniej oczy, by nie dać upustu łzą.
-Rozalia wszystko okej?-spytał /Zbyszek, an co bardziej chciało mi się płakać. Obwiniałam wszystkich tylko nie siebie! Jak mogę być taką egoistką?!
-Tak, tak -odpowiedziałam po chwili. Z trudem pokonywałam ten tor, a widząc wzrok tego instruktora to już w ogóle.
-widzisz nie było tak źle.  - powiedział Bartman. Tak go ranię, a on dalej jest dla mnie miły... Może Michał ma rację? Nie! Nie! Rozalia stop! Jest miły i tyle. Masz za dużą fantazję...
- Jakoś poszło-odpowiedziałam wymuszając uśmiech
-Hej, może dałabyś się namówić na kawę-podszedł ten koleś, widziałam złość w oczach Michała
-Nie, niestety jestem już umówiona-powiedziałam spokojnie oddalając się od niego i podeszłam do Moniki
-I jak? Wracamy?-spytała Monika. Prawie w ciszy przebyliśmy drogę powrotną do domu
-Ja niestety muszę wracać już do Rzeszowa -powiedział Zbyszek
-Dziękuje że przyjechałeś -powiedziałam, gdy opuszczał dom
-Nie ma za co-powiedział i się uśmiechnął po czym odjechał. Poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać obiad.
-O co wam poszło?-spytała Monika
-Nie podobała mu się moja rozmowa-powiedziałam ucinając temat. Po chwili posiłek był gotowy. Michał mnie kompletnie ignorował
-To co dzisiaj jedziemy po Polę?-spytał Monikę
-Tak, - odpowiedziała mu żona. rozmawiał tak, a gdy Monika się o coś mnie pytała to odwracał wzrok w inną stronę. Po posiłku mieli już jechać do Łodzi, a potem wracać do turcji. Nie chciałam by nasze kontakty były takie więc gdy Monika się zbierała podeszłam do niego
-Dalej będziesz mnie ignorował?-spytałam, a on ani be ani me - Michał zrozum że my nigdy już nie będziemy razem, on mnie nie kocha-powiedziałam
-A ty?-spytał
-No w końcu się odezwałeś, pięknie. Przepraszam-powiedziałam
-Nie odpowiedziałaś
-A co mam ci niby powiedzieć?
-Prawdę-powiedział spokojnie
-To i tak nie ma sensu-powiedziałam
-Rozalia kochacie sie więc musicie być razem
-Ale nie możemy! Michał ja nie mogę-powiedziałam a łzy same już spływały po policzkach
-Co ty mówisz? Nie możesz? Rozalka nie bądź dzieckiem! wszystko można naprawić!
-Ale nie wszystko się da! Nie chce go bardziej ranić-powiedziałam cicho siadając na kanapie
-Monika weź jej przemów do rozumu bo ja już nie potrafię. Kochają się a ona mówi że to nie ma sensu-powiedział Michał do Moniki która schodziła do nas
-Kochasz, ale kogo?-spytała mnie, ale Michał jej odpowiedział
-Zbyszka
-To czemu z nim nie porozmawiasz, on na pewno czuje to samo-powiedziała
-Ale, nie chce go ranić-powtórzyłam po raz kolejny po czym przytuliłam się do dziewczyny
-Ale w ten sposób go właśnie ranisz!-powiedział Michał
-Ej, spokojnie Misiek. A teraz powiedz dlaczego sądzisz że będąc z nim go bardziej zranisz?-spytała spokojnie Monika w odróżnieniu od mojego brata
-Słuchaj albo mi powiesz, albo ja w tej chwili dzwonie po niego-powiedział i zaczął wykręcać numer, ale ja nie mogłam. Nawet jeszcze rodzice nie wiedzą, a co dopiero Michał. Nikt nie wie i nie może wiedzieć, jednak nie chciałam by Zbyszek tu wracał
-Mam raka!- krzyknęłam
Michał 
Musiałem jej przemówić do rozsądku. Postawiłem jej ultimatum, jednak ona nic się nie odezwała i tak jak mówiłem tak też zrobiłem, wybrałem numer do przyjmującego
-No co tam Misiek?-spytał i gdy miałem mu już odpowiedzieć Rozalia krzyknęła
-Mam raka!
-Michał co? Rozalia ma raka? Zaraz będe-powiedział ale ja na jego słowa już nie zwracałem uwagi
-Ale jak to? Rodzice wiedzą?-spytałem
-nie, nikt miał nie wiedzieć, tak by było lepiej. Poszłam do pracy żeby zebrać na wyjazd. Chciałam wyjechać.
-Rozalia ale jak to byłaś u lekarza? Leczysz się? -spytała Monika
-U paru, wszyscy tylko to potwierdzali. Zrozumcie nie chciałam was krzywdzić, wszystko było już ustalone. Po co mam się leczyć z czegoś z czego się nie da? Lekarze nie dają żadnych szans -powiedziała
-Przecież można próbować! Kiedy zaczęłaś się poddawać? -spytałem z łzami w oczach
-Michał to nic nie da! Wszystko skończone!
-Jak mogłaś nam tego nie powiedzieć? Pomyślałaś o mnie, o rodzicach?- pytałem
-Rodzice Nie przejęli by się. -powiedziała
-Ale ja? Monika? Zbyszek?
-A myślałeś że co? Że mam po prostu taki kaprys? Że specjalnie go krzywdzę?
-Teraz to powiesz mu to sama-powiedział
-Zadzwoniłeś?-spytała ze złością w oczach
-Tak i zaraz tu będzie
-Jak mogłeś?-spytała
-Widocznie tak samo jak ty!
-Nienawidzę cię!-krzyknęła i pobiegła na górę. Chciałem ją zatrzymać, ale zamknęła się
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam! Przepraszam że tak krótko i trochę bez sensu, ale pisałam to na szybko i chyba mi to nie służy, ale cóż. rozdział składam na wasze ręce. Z chęcią wysłucham co o tym myślicie. Zostawcie po sobie komentarz. Tak ładnie proszę ;)
Do zobaczenia za tydzień!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz