Wylali mnie, teraz możemy wracać do Polski
Nagle Pablo wyciągnął z kieszeni dość pognieciony list i podał mi go. Zaczęłam czytać i nie wierzyłam w to co widzę.
-Gratulację-powiedziałam i mocno go przytuliłam -Kiedy to dostałeś?
- Przedwczoraj, ale nie jestem pewien czy pojadę
-Weź mnie nawet nie denerwuj masz jechać i koniec! To twoja szansa, nie zmarnuj jej. Każdy o tym marzy
-A ty? O czym marzysz?
-O czymś co już dawno straciłam-powiedziałam bardzo cicho i spuściłam głowę
-Rozalia, wszystko da się naprawić
-Nie chcę o tym rozmawiać. Przepraszam, ale umówiłam się z bratem
-Jasne, baw się dobrze i pozdrów go
-Okey, ty też pozdrów Hugo
-Mam jeszcze jedno pytanie
-Tak?
-Wracasz do Polski?-spytał
-To nie zależy tylko ode mnie. Łucja też ma głos
-Jak będziesz wiedziała to daj znać
-Oczywiście będziesz pierwszą osobą
-W czym pierwszą?-spytała Łucja
-Pablo pytał się tylko czy wracamy do Polski
-Wracamy?- spytała podekscytowana
-Chciałabyś?
-Wyjechałam tylko żeby cię wspierać, a teraz możemy przecież wrócić
-Ja wam już nie przeszkadzam i zmykam -powiedział i przytuliliśmy się na pożegnanie
-Głodna jestem, idziemy coś zjeść?
-Tak, tylko poczekamy na Michała, już idzie-powiedziałam kiwając by się odwróciła
-I nie jest sam -powiedziała z uśmiechem
-Mogłam się domyśleć
-Kochasz go- bardziej stwierdziła niż spytała
-Nie rozmawiajmy o tym - ucięłam szybko temat
-To co chińszczyzna? -spytał Michał
-Dobry pomysł -powiedziałam równocześnie ze Zbyszkiem. Spojrzeliśmy na siebie. Poczułam się jak sparaliżowana. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie, ale musiałam się ogarnąć. Uśmiechnęłam się i odwróciłam wzrok w drugą stronę.
-Kto to był?-spytał po chwili straszy z Kubiaków
-Przyjaciel z pracy-powiedziałam z uśmiechem. Reszta drogi minęła nam na rozmawianiu o meczu. W restauracji siatkówka również nie odstępowała nas na krok, ale mi to nie przeszkadzało i po skończeniu posiłku odwieźliśmy z Łucją chłopaków do hotelu a same wróciłyśmy do domu. Po szybkim prysznicu oddałam się w objęcia Morfeusza.
-ROZALIA TELEFON! -takim pięknym akcentem obudziła mnie Łucja krzycząc tak że słyszano ją chyba w całym bloku
-Zamknij się!- jedynie odkrzyknęłam i wzięłam urządzenie do ręki
-Halo? -spytałam zaspana nawet nie zwracając uwagi na to kto dzwoni
-Rozalia spotkamy się dzisiaj przed meczem. Chciałbym porozmawiać
-Zbyszek? Skąd ty masz mój numer?-spytałam zdziwiona, ale widząc jak moja przyjaciółka zagląda przez drzwi z uśmiechem sama dałam sobie odpowiedź
-P{roszę przyjdź do tej restauracji co wczoraj o 16-powiedział i się rozłączył.
-Łucja po cholerę dałaś mu mój numer?
-Nie denerwuj się
-Gdybym miała teraz więcej czasu byłabyś martwa-powiedziałam i biorąc ciuchy weszłam do łazienki. Poranna toaleta, makijaż, włosy i byłam gotowa do wyjścia. Po drodze zabrałam jeszcze dokumenty i wsadzając je do torebki pojechałam w stronę szpitala. Gdy wyczytano moje nazwisko niepewnie weszłam do środka i usiadłam na wskazanym fotelu. Wspomniałam że panicznie boje się igieł? Nie, to teraz wszystko wiecie. Zrobiłam się biała i odwróciłam głowę od ręki, z której pielęgniarka pobrała krew. Po tym wszystkim poszłam jeszcze do marketu po jakieś jedzenie na śniadanie. Po godzinie znów zawitałam w naszym małym mieszkaniu i zasiadłam sobie na kanapie z miską płatków owsianych.
-Wylali mnie, teraz możemy wracać do Polski-powiedziała Łucja śmiejąc się
-co zrobiłaś? -zapytałam patrząc na nią podejrzliwie
świetny
OdpowiedzUsuń