sobota, 30 lipca 2016

Epilog

Nie zmienisz przeszłości.

Wiesz jak to jest kiedy już masz wszystko poukładane, jest pięknie, żadnych problemów, zmartwień. Wszytko jest po prostu idealnie. Nagle bum! i w pierwszych chwilach nie zrozumiałeś co się tak naprawdę stało. Myślałeś że to jakiś strasznie głupi żart. Nie chciałeś w to wierzyć, a tym czasem to była rzeczywistość. Mieliście wziąć ślub, razem wychowywać wasze dziecko i kochać się wiecznie, niestety nie wszystko poszło tak jakbyście chcieli. Kochaliście się wiecznie dopóki pijany gnojek nie wjechał w wasze auto które akurat prowadziła twoją narzeczona. Do dziś obwiniasz się za to, mogłeś nie pić i wtedy ty byś prowadził to cholerne auto, albo chociaż mogłeś posłuchać jej kiedy mówiła żebyście już wracali. Winisz się za jej śmierć, za śmierć osoby którą tak bardzo kochałeś. Właściwie nigdy nie przestaniesz jej kochać. Zabiłeś nie tylko ją, ale w tym wypadku ucierpiałeś ty i wasze dziecko które straciło matkę. Od tamtego koszmarnego dnia, nic nie jest takie samo.
Ubierasz się jak najcieplej i wychodzisz z domu. Koniec grudnia jest naprawdę mroźny. Spacerujesz pustymi ulicami Bełchatowa, ale w sumie co się dziwić. Jest Wigilia, wszyscy są w domach z rodziną. Udajesz się do miejsca, który od trzech lat odwiedzasz codziennie, niezależnie od pogody. Ręką odgarniasz śnieg z nagrobka, kładziesz kwiaty i zapalasz znicza. Możesz zobaczyć jej zdjęcie. Słone łzy od razu napływają ci do oczu. 
-Wesołych świąt kochanie. Nawet nie wiesz ile bym dał aby móc cię teraz przytulić. Gdybym dostał tylko mógł cofnąć czas, naprawić wszystko, zrobiłbym to. Zrobiłbym to bez zastanowienia. Tak bardzo mi cię brakuję. Tosia tak bardzo mi cię przypomina. Jej uśmiech, znam tylko jeszcze jeden tak piękny i szczery. Jej blond włosy, tak bardzo przypominają mi twoje i oczy, te piękne pieprzone niebieskie oczy!
-Zbyszek, wracaj do domu i w końcu przestań się o to obwiniać-usłyszałem za sobą głos
-Ale to ja ją zabiłem! Ja! Powiedz że choć przez chwilę nie pomyślałeś że to moja wina. 
-To nie ma znaczenia. Obwinianie się nic nie pomoże! Musisz się teraz zająć Tosią, ona cię potrzebuje 
-Potrzebuje również matki. Gdybym tylko
-Zbyszek przestań! Jesteś dorosły, a nie kurwa wszechmogący! Nie zmienisz przeszłości. Pomyśl o Tosi. Straciła matkę i zaraz może stracić ojca!. Mi też jest trudno, straciłem siostrę i tracę przyjaciela. Teraz ogarnij się i idziemy do mnie. Spędzisz w końcu normalną wigilię z Tosią. Minęły trzy lata, znajdź sobie kogoś-powiedział i ruszyliście razem do domu Kubiaka. Gdy zobaczyłeś jak Tosia cieszyła się z twojego przyjścia, przypomniałeś sobie słowa Michała, który jak zwykle miał rację. Z życiem jest ja z puzzlami. Zamiast cieszyć się tymi elementami, które ułożyliśmy, zwracamy uwagę na te, których nam brakuję. Może obrazek nie będzie bez tych puzzli kompletny, ale w końcu zrozumiałeś że masz córkę która potrzebuję cię podwójnie. Musisz w końcu znaleźć sobie kogoś. chociaż nie wyobrażasz sobie życia u boku innej kobiety to może watro spróbować? Na to pytanie musisz odpowiedzieć sobie sam, ale wiedz że ona chciała żebyś był szczęśliwy. Z nią czy bez niej. Ona zawsze chciała twojego szczęścia i kiedy ty się uśmiechasz to wiedz że ona też. To właśnie miłość. Spędziliście razem parę wspaniałych lat, których nikt wam nie odbierze. Nieważne co się stanie. Nikt nigdy nie będzie w stanie zniszczyć waszej miłości. Bo ona jest niezniszczalna i teraz do ciebie dotarło że pomimo nie ma jej fizycznie zawsze jest w twoim sercu. 
-Nie myśl tyle, to nie zawsze wychodzi na dobre- powiedziała Monika przysiadając się do ciebie z promiennym uśmiechem
-Miałaś kiedyś tak że masz pełno myśli głowie, nie wiesz już co jest czym, do tego dochodzą setki wspomnień i nie wiesz czy chcesz się ich pozbyć czy zachować 
-Po prostu za ciasne głowy na myśli i za twarde serce na miłość 
-Ale co to znaczy?
-Dobrze wiesz co to znaczy. 
  Miała rację dobrze wiedziałeś co to znaczy. Od tamtych świąt próbowałeś sobie znaleźć kogoś, ale to nie wychodziło ci za dobrze, więc oddałeś się całkowicie córce, która poszła w twoje ślady. Jesteś z niej cholernie dumny. Łzy już nie zachodzą w oczach gdy tylko wymówisz jej imię. Teraz spokojnie odpowiadasz na każde pytanie córki dotyczący jej matki. Jesteście teraz szczęśliwi, tak po prostu. Całą swoją miłość przelewasz na Tosię, robisz wszystko by tylko była szczęśliwa, bo tylko szczęście jest coś warte w życiu. 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
To już koniec! Chciałabym podziękować każdej osobie, która to przeczytała, każdej która chociaż raz to skomentowała. Wiem że mój blog nie jest jakiś tam dobry, czasami sama waliłam się w głowę i pytałam się po co ja w ogóle to piszę, przecież to jest bez sensu, nikt tego nie czyta, a jednak bloga odwiedzono ponad 11tysięcy raz. Zanudzam? Tak wiem, dlatego kończę jeszcze raz tym pięknym słowem 
DZIĘKUJĘ!!! za ten wspaniały rok!  Dziś wyjątkowo szybko ponieważ jutro oficjalnie zaczynam wakacje!


Ps. Nie zabijcie mnie za to. 
Ps.2 Jeśli ktoś chciałby zobaczyć co nowego wymyślę to zapraszam na bloga do Jeni Grebernikova i Bartosza Bednorza :) klik
Nie wiem co z tego wyniknie ale mam nadzieję że nie będzie źle

niedziela, 24 lipca 2016

#Trzydzieści siedem

Jestem wielkim szczęściarzem mając ciebie przy sobie

-Słuchaj, bo powiem to tylko raz ściągnij ten sztuczny brzuszek, którego nawet porządnie nie zapięłaś i wynoś się z tej imprezy jak i z ich życia-powiedziała Monika a ja tylko spojrzałam się na jej rozwścieczoną minę. Dziewczyna tylko prychnęła i wyszła trzaskając drzwiami
-Monia, nie wiedziałem że z ciebie może wyjść taka agresja-zaśmiał się Michał, reszta była jeszcze w szoku i wpatrywali się kolejno w drzwi, Monikę i Bartmana.
-Koniec przedstawienia okey? -powiedział Zbyszek i po chwili powróciliśmy do zabawy, choć atmosfera była dość napięta. Ostatni goście opuścili dom około pierwszej nad ranem. Michał z Moniką i Polą zostali oczywiście na noc.
   Wstałam około 10, Zbyszek jeszcze spał więc wymknęłam się jak najciszej z pokoju i skierowałam się do kuchni gdzie zastałam Michała
-Hej-powiedziałam
-No cześć, cześć siadaj-powiedział i poklepał krzesło obok siebie
-Michał jeśli masz zamiar rozmawiać o wczorajszej sytuacji to nic nie mów. Chcę o tym zapomnieć
-Nie chodzi o to
-Więc co?-spytałam
-W następnym sezonie będę grał w Japonii i wiesz prezes jest też zainteresowany Zbyszkiem byłoby fajnie i razem spędzilibyśmy tam trochę czasu.
-To nie jest moja decyzja tylko jego-powiedziałam -Jeśli o to ci chodzi to nie mam zamiaru stawać na przeszkodzie
-Rozalia nie chodzi o to, tylko
-Wiem, o co ci chodzi. Jeśli on będzie tego chciał będę go w tym wspierać. Doszłam w końcu do wniosku że życie bez niego nie miałoby sensu-powiedziałam uśmiechając się
-Kocham cię siostra-powiedział i mnie przytulił
-Ej, bo będę zazdrosny -powiedział Zbyszek wchodząc do kuchni
-Masz rację, pilnuj mi jej-zaśmiał się Kubiak -A tak zmieniając temat chciałbyś zwiedzić Japonię?-spytał Michał i spojrzał na przyjaciela
-Przejdź do rzeczy
-No bo przez kolejne dwa sezony będę grał w Panasonic Panthers i tak się zastanawiam czy nie chcielibyście pojechać tam z nami prezes będzie się kontaktował z twoim menażerem. Gralibyśmy razem w drużynie i ogólnie fajnie by było
-Michał, chciałbym ale to nie tylko moja decyzja -powiedział
-Ona? Już się zgodziła-zaśmiał się
-Na pewno chcesz wyjechać?
-Jeśli będziesz szczęśliwy to jestem pewna -uśmiechnęłam się a on przytulił mnie i okręcił parę razy wokół własnej osi
-Dobra nacieszycie się potem-powiedział i zabawnie poruszył brwiami na co całą trójką wybuchnęliśmy śmiechem -Idę budzić dziewczyny i będziemy się zbierać na lotnisko -powiedział i poszedł na górę. Ja zrobiłam dla nas wszystkich śniadanie i po wspólnie skonsumowanym posiłku odwieźliśmy państwo Kubiak na lotnisko
-Zobaczymy się w Krakowie -powiedziałam i po pożegnaniu wróciliśmy do mieszkania Zbyszka
-Co zrobimy z tym domem?-spytał
-Trzeba będzie go sprzedać -powiedziałam siadając na kanapie
-Jesteś pewna tego wyjazdu?
-Zbyszek, kocham cię, więc jeśli ty tego chcesz to ja też
-Jestem wielkim szczęściarzem mając ciebie przy sobie
-Ja też, szkoda że tak długo do tego dochodziłam -powiedziałam i wtuliłam się w narzeczonego
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziś krótko, a za tydzień pojawi się już epilog :)

niedziela, 17 lipca 2016

#Trzydzieści sześć

Po prostu czasami swoim charakterem niszczymy, to co udało nam się zbudować sercem. 

-Nie kochasz mnie?-spytał ze smutkiem
-Tego nie powiedziałam, ale ja już ci nie potrafię zaufać. Nie wierzę ci
-Daj mi jeden dzień, wszystko ci wyjaśnię, udowodnię że tylko ciebie kocham, zrobię testy na ojcostwo, potem zrobisz co zechcesz, ale teraz proszę -powiedział patrząc mi prosto w oczy
-Dobrze, jeden dzień nie więcej
-Jesteś wspaniała-powiedział i podszedł do mnie chcąc mnie przytulić, ale się odsunęłam- Idę się spakować na trening-powiedział
-Trening? W niedzielę?
-Tak, musimy się przygotować do meczu- wyszedł z kuchni. Wiedziałam że kłamie, zawsze gdy to robi nie patrzy w oczy. Wyjęłam telefon i napisałam do łucji by przyjechała do mnie.
-O której kończycie?-spytałam gdy zakładał buty
-Za jakieś 3 godzinki, pa-powiedział całując mnie w policzek i wyszedł. Po chwili zrobiłam to co on i gdy tylko odjechał razem z Łucją pojechałyśmy za nim
-Czemu go śledzimy?
-Powiedział że idzie na trening, ale ja mu nie wierzę
-Rozalia za dużo naoglądałaś się filmów
-Widzisz mówiłam że nie jedzie na halę-powiedziałam gdy tylko minął zjazd na podpromie
-Panikujesz, może jedzie po kogoś?
-Chyba do kogoś i proszę cię  nie broń go! Dlaczego cały czas go tłumaczysz? Jesteś moją czy jego przyjaciółką albo jesteś kimś ważniejszym dla niego?
-Rozalia uspokój się! Próbuję ci pomóc żebyś nie zmarnowała swojego życia przez swoje lekkomyslne decyzje. Wiem że go kochasz, ale ciągle żywisz do niego urazę.
-Może powinnaś się wtedy zająć swoje życie a nie ciągle mieszać się w moje
-I właśnie o tym mówię. Ktoś coś powie ci coś a ty uciekasz. Mówisz coś co bardziej cię rani niż innych. Odrzucasz tych których kochasz. Rozumiem zranił cie, ale ty robisz to samo.
-Czyli mam mu wybaczyć to wszystko co mi zrobił? Mam to zapomnieć?
-Przecież powinnam zająć się swoim życiem
-Łucja, znasz mnie jak mało kto. Masz rację zawróć, nie chcę wiedzieć gdzie był, ale to nie zmienia faktu że znów mnie okłamał
-Może pojechał do tej laski to wytłumaczyć-powiedziała i zawróciła
-Może-powiedziałam i resztę drogi spędziłyśmy w ciszy. Zastanawiałam się nad wszystkim co mi powiedziała Łucja. Mam szczęście mając ją przy sobie. Odwiozła mnie do domu
-Chcesz żebym została?
-Nie, spokojnie- powiedziałam i ruszyłam do drzwi od bloku uprzednio zamykając drzwi od auta. W mieszkaniu zrobiłam sobie herbatę i usiadłam z albumem naszych wspólnych zdjęć. Niebyła ich wiele ale budziły tyle wspaniałych wspomnień. Do oczu napłynęły mi łzy, łzy szczęścia. Mam to o co wiele dziewczyn może tylko pomarzyć, każdy czasem się gubi, sama tego niejednokrotnie doświadczyłam. Nie raz powiedziałam nie kiedy tak naprawdę marzyłam by powiedzieć tak. Siedziałam nad tymi zdjęciami studiując każde po kolei, a słona ciecz płynęła po moich policzkach.
-Rozalka co się stało?-nawet nie słyszałam kiedy wszedł
-Jestem idiotką przepraszam -powiedziałam i się w niego wtuliłam
-Nie jesteś, mam dla ciebie prezent ale musisz ze mną gdzieś pojechać, tak?
- Więc dlatego skłamałeś z treningiem?
-skąd ty to wiesz?
- jechałam z Łucją kawałek za tobą. Przepraszam
-Nie dziwię ci się, czyli już wiesz co to za niespodzianka?
-Nie, dzięki Łucji wiele zrozumiałam i wierzę ci
-Jesteś wspaniała, ale teraz zapraszam - powiedział i podał mi rękę. Po chwili siedzieliśmy w aucie
-Na prawdę cię przepraszam, wiem ze mam dziwny charakter i
-Ni musisz się tłumaczyć, po prostu czasami swoim charakterem niszczymy to co udało nam się zbudować sercem.
-A ja przez swoją głupotę mogłam cię stracić i to nie po raz pierwszy
-Skończmy to, zacznijmy od nowa- powiedział a ja się tylko uśmiechnęłam. Po chwili byliśmy już pod domem, który mieliśmy kupić -Który dzisiaj?-spytał
-Niedziela
-Dokładniej-spytał a ja wyciągnęłam telefon
-Na prawdę jestem idiotką -powiedziałam
-Nie jesteś a teraz chodź -powiedział i otworzył drzwi. Kolejny raz zapomnieć o własnych urodzinach
-Sto lat sto lat- wszyscy zaczęli śpiewać oczywiście z moim ukochanym braciszkiem na czele. Po złożeniu życzeń i wręczeniu mi prezentów ładnie wszystkim podziękowałam
-Zapominalska-zaśmiał się Michał
-Co ty tu robisz?
-Jak na razie stoję
-Czy ty nie masz przypadkiem dzisiaj meczu?-spytałam zdziwiona
-No mam, ale musiałem tu być-zaśmiał się i mnie przytulił -Odpuść mu, bo ja nie mam zamiaru słuchać jak ryczy mi kolejny raz-szepnął mi do ucha na co się zaśmiałam
-Obiecuję
-A ze nami się nie przywitasz?-spytała Monika. Podeszłam i również przywitałam się z nią jak i z Polą. Świetnie się wszyscy bawiliśmy, jednak jedna nieproszona osoba zrujnowała całą imprezę
-Co to ma być?! Ja siedzę w domu a ty się tu bawisz z jakąś zdzirą? Jestem w ciąży, dalej tego nie rozumiesz?-wszyscy patrzeli się na siebie, a ja stanęłam nieruchomo i jeszcze mocniej ścisnęłam dłoń Zbyszka
-Słuchaj bo powiem to tylko raz

poniedziałek, 20 czerwca 2016

#Trzydzieści pięć

Masz rację takim jak ty, się nie wybacza.

-Przepraszam-powiedziała i odebrała telefon. -Proszę mu przekazać że byłam tu i niech zadzwoni-podała mi małą kartkę z numerem telefonu. Wzięłam ją i gdy już poszła zamknęłam drzwi. Napisałam Zbyszkowi kartkę i po spakowaniu paru rzeczy opuściłam jego mieszkanie. Udałam się do Łucji. Po parunastu minutach dotarłam pod jej blok i weszłam do odpowiedniej klatki
-Rozalka co ty tu robisz?-spytała puszczając mnie do środka
-Nie można odwiedzić przyjaciółki?-spytałam wymuszając uśmiech,
-I dlatego się tak krzywisz?-spytała-Kawa, herbata, kakao? -spytała
-Nie, daj coś mocniejszego -powiedziałam. Po chwili Łucja przyniosła nam po drinku
-Więc co się stało? Coś nie tak z oświadczynami?-spytała
-A skąd ty wiesz?
-Rozalka nie bądź głupia, ale opowiedz co się stało -nakazała. Wzięłam dość dużego łyka trunku i zaczęłam swój monolog
-Wczoraj cudownie i w ogóle wszystko ładnie pięknie, Zbyszek rano poszedł na trening i po parunastu minutach jakaś dziewczyna zapukała do drzwi. Ona nosi jego dziecko rozumiesz? Oni będą mieli dziecko?- łzy zaczęły spływać po policzkach
-Rozalka, on cię kocha. Wiem że to może boleć, ale nie byliście wtedy razem i nie możesz go za to obwiniać. Dałaś mu się chociaż wytłumaczyć
-Poczekaj jeszcze nie wiesz najlepszego oni są zaręczeni. Zaręczeni! -powtórzyłam głośniej i już doszczętnie się rozpłakałam. Ściągnęłam pierścionek, który dał mi na oświadczyny i chciałam go wyrzucić jednak w ostatnim momencie Łucja złapała mnie za rękę
-Co ty robisz?! Słuchaj nie masz pewności że ona mówi prawdę. Porozmawiaj z nim to na pewno pomyłka
-Pomyłką było to że po raz kolejny dałam mu się omamić. On się nigdy nie zmieni! Jest zwykłą-nie dane mi było skończyć ponieważ usłyszałam dzwonek do drzwi. Odruchowo spojrzałam na zegarek i wiedziałam że to pewnie Zbyszek. Było już grubo po treningu
-Idę otworzyć porozmawiacie-powiedziała jakby czytając mi w myślach że to pon
-Nie, proszę cię. Zrobię co zechcesz, ale nie chce z nim rozmawiać dzisiaj. Muszę się uspokoić, chyba nie chcesz żebym w złości coś powiedziała?- spytałam wiedząc że przystanie na to
-Dobra, ale jutro z nim rozmawiasz, a teraz idź do mojej sypialni żeby cię nie widział, coś wymyślę
-Dzięki-uśmiechnęłam się i znikłam za drzwiami
-Gdzie ona jest?-od razu usłyszałam jego głos
-Zbyszek nie rozumiem?
-Rozalia, nie ma jej i zostawiła tylko jakąś kartkę że jakaś dziewczyna czeka na to aż się odezwę. Jest u ciebie
-Nie, Rozalia ma dzisiaj badania kontrolne. Nie mówiła?
-Badania? Coś się dzieje?
-Nie, po prostu lekarze chcą mieć pewność że wszystko jest okey. Spokojnie jutro powinna wrócić- nie wiem skąd ona bierze takie pomysły
-Nie okłamujesz mnie?
-Gdyby tu była bym ci powiedziała, ale nie ma jej pojechała na badania
-Gdzie? Dlaczego mi nie powiedziała? W ogóle wiesz co to za numer?-spytał. Postanowiłam coś zrobić, wiedziałam że Zbyszek będzie ją tak męczył cały czas, więc zadzwoniłam do niej
-Zbyszek przepraszam muszę iść-powiedziała i zamknęła za sobą drzwi -Pójdę przez te twoje kłamstwa do piekła
-Ale do nieba za bycie najlepszą przyjaciółką -zaśmiałam sie
-Kur*a-powiedziałam widząc jak Zbyszek do mnie dzwoni
-Rozłącz się i napisz mu sms'a -jak Łucja zaproponowała tak zrobiłam. Napisałam mu że mam badania i nie mogę rozmawiać
-Masz lody-spytałam za miną szczeniaczka.
-Jasne-powiedziała. Cały dzień spędziłyśmy na oglądaniu i jedzeniu. Bałam się jutrzejszej rozmowy ze Zbyszkiem. Po skończeniu oglądania Harrego Pottera poszłyśmy spać
      -Rozalia, wstawaj idziemy pobiegać- powiedziała Łucja
-Co? Ja nie biegam -powiedziałam przykrywając się bardziej kołdrą
-Dawaj, przyda ci się-powiedziała. Ostatecznie poszłam z nią. Myślałam że płuca wypluje
-Nigdy więcej
-Twoja forma spadła poniżej zera-zaśmiała się- Teraz prysznic i idziesz na rozmowę
-Tak wiem, już wszystko sobie poukładałam i wiem co mu powiem.- Godzinę później szłam już w stronę Zbyszka domu. Było mi strasznie niedobrze, to chyba przez to bieganie. Niepewnie otworzyłam drzwi kluczem i weszłam do środka. Miałam nadzieję że Zbyszek będzie na treningu, ale się przeliczyłam. Siedział w kuchni, a gdy mnie zobaczył od razu podszedł i zamknął mnie w uścisku. Odsunęłam się od niego delikatnie
-I jak na badaniach? Czemu mi nic nie powiedziałaś-spytał z troską w głosie - Przecież wziąłbym wolne u trenera i pojechałbym z tobą. Mogło ci się coś stać
-Nie było żadnych badań! Byłam u Łucji
-Co? Nic już nie rozumiem. Zostawiasz jakąś kartkę i numer, Łucja twierdzi że jesteś na badaniach, których tak naprawdę nie ma. Co jeszcze jest kłamstwem?!- tym razem jego głos był przepełniony złością
-Nie krzycz na mnie! Powiedz mi może komu się jeszcze oświadczałeś co? Bo z tego co wiem nie jestem tą ,,jedyną"
-O czym ty mówisz?
-O czym? Przyszła wczoraj jakaś laska twierdzi że jest twoją narzeczoną, aha i macie jeszcze razem dziecko. Gratuluję! Wiesz co miałam nadzieję że się zmieniłeś. Miałam nadzieję że mnie kochasz, ale najwyraźniej się myliłam
-Zmieniłem się, naprawdę. Może wtedy jak wyjechałaś, próbowałem kogoś sobie znaleźć, ale żadna nie była taka jak ty. Nie mogłem cię zapomnieć, za bardzo cię kocham. Dziecko możliwe, ale mogę ci obiecać że jesteś pierwszą i ostatnią osobą, z którą chcę spędzić resztę życia
-Skąd mam tą pewność, że znów mnie nie zranisz
-Słuchaj, wiem że po takich jak ja się nie wybacza, ale naprawdę cię kocham i naprawdę daj mi ostatnią szansę
-Masz rację takim jak ty, się nie wybacza

niedziela, 12 czerwca 2016

#Trzydzieści cztery

Zapytam w prost. Zostaniesz moją żoną?

Gdy lekarz wyszedł do sali natychmiastowo wbiegła Łucja. 
-Jak mogłaś mi nie powiedzieć?!- od razu spytała z wyrzutem 
-Nie krzycz, głowa mnie boli-powiedziałam również z wyrzutem 
-W dupie to mam! Myślałam że mi ufasz, ale to jest mniej ważne. Wiesz jak to mogło się skończyć? Gdybyś mi powiedziała nie doszłoby do tego
-Łucja, spokojnie. Żyję i jest naprawdę dobrze- powiedziałam i się zaśmiałam 
-Tak słyszałam o Zbyszku. W końcu zmądrzałaś 
*2 miesiące później* 
-Rozalka chodź bo się spóźnimy! 
-No już idę nie przesadzaj-powiedziałam i ubrałam buty 
-Ślicznie wyglądasz-powiedział i pocałował mnie w czoło 
-Więc po co się denerwujesz? -spytałam i poszliśmy do auta. Pojechaliśmy do restauracji gdzie umówiliśmy się z Michałem i Moniką 
-No w końcu, czekamy tu od 30 minut! -powiedział Michał robiąc dziwną minę 
-Ale umawialiśmy się na 20-powiedziałam śmiejąc się 
-Ale jak? Przecież, czekaj mam jeszcze tego sms'a -powiedział i wyciągnął telefon, po chwili tylko pokręcił głową na co wszyscy się zaśmiali
-To czemu nie dzwoniliście?-spytał Zbyszek 
-Dobra, już nie ważne zamówmy coś w końcu -powiedziała Monika. Zjedliśmy razem kolację w miłej atmosferze, chociaż wydawało mi się że Zbyszek jest jakiś spięty i zestresowany, ale szybko odsunęłam od siebie tę myśl. Po zjedzonym deserze do naszego stolika podszedł kelner z bukietem białych róż. Zdziwiłam się jak odebrał je Zbyszek, po chwili klęknął przede mną 
-Rozalia, jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, zapytam w prost. Zostaniesz moją żoną? -spytał a ja się po prostu popłakałam i nie mogąc nic wydusić z siebie wtuliłam się w niego i dopiero po chwili powiedziałam 
-Oczywiście, że tak- wszyscy w restauracji zaczęli klaskać. Niektórzy podchodzili i nam gratulowali
-To szykuje nam się weselicho- z uśmiechem potarł ręce Michał 
-Skąd wiesz że zostaniesz zaproszony?-spytałam z uśmiechem 
-Jak możesz nie zaprosić swojego brata? I to jeszcze że ja pomogłem mu-wskazał na mojego NARZECZONEGO - wybrać pierścionek i to zaplanować 
-W takim razie braciszku możesz przyjść-zaśmiałam się i przytuliłam go 
-Dobra, wy sobie tu siedźcie, a my się zbieramy-powiedziała Monika 
-My też się zbieramy-powiedział Zbyszek, więc razem opuściliśmy restaurację 
-Dziękuję Michał, za wszystko-powiedziałam i się jeszcze raz w niego wtuliłam, a potem przytuliłam Monikę i odjechaliśmy
-Gdzie my jedziemy?To nie droga do mieszkania-powiedziałam gdy skręciliśmy na inną ulicę
-Spokojnie, zaraz wszystko ci wyjaśnię 
-Powiedz mi teraz-uśmiechnęłam się 
-Poczekaj, to niedaleko -powiedział 
-Dobra- po chwili zaparkował przed domkiem jednorodzinnym 
-No, chodź. -powiedział i otworzył mi drzwi
-Dalej nie rozumiem, po co tu  przyjechaliśmy 
-Oj, Rozalka jeśli ci się spodoba, to już jutro możemy się wprowadzać-uśmiechnął się 
-Żartujesz tak?-spytałam zaskoczona 
-Nie, dla mojej księżniczki wszystko, ale teraz chodź obejrzymy -powiedział i weszliśmy do domu. Zaczęłam się wszystkiemu przyglądać dokładnie. Dom był taki jaki sobie marzyłam. Sama nie wierzyłam w swoje szczęście. Miałam przy sobie najwspanialszego chłopaka, brata, przyjaciół, więc czego chcieć więcej?
-Jest cudnie-powiedziałam i się w niego wtuliłam 
-To kupujemy?-spytał 
-Jest cudny, ale musi dużo kosztować- chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale przerwał mi pocałunkiem. Zaczęłam je odwzajemniać, skierowaliśmy się do sypialni, a tam można się domyśleć do czego doszło
       -Kochanie, wstajemy- powiedział Zbyszek, a gdy otworzyłam oczy zobaczyłam tackę z jedzeniem i w wazonie włożone kwiaty 
-Nie za bardzo mnie rozpieszczasz?-spytałam z uśmiechem 
-Nie wydaję mi się. Zjedz i wracamy bo muszę jeszcze iść na trening -powiedział. Po zjedzonym śniadaniu ubrałam się i razem wyszliśmy z domu. Gdy wróciliśmy do mieszkania Zbyszka on udał się na trening a ja poszłam pod prysznic i się ogarnąć. Gdy skończyłam usłyszałam walenie do drzwi. Tak walenie, bo tego pukaniem nie można było nazwać. 
-Tak słucham?-spytałam gdy otworzyłam drzwi 
-Kim pani jest?-spytała kobieta. Była w ciąży, co dobrze było widać przez jej zaokrąglony brzuch 
-Przepraszam? To chyba ja powinnam zapytać kim pani jest?-spytałam 
-Jestem jego narzeczoną, będziemy mieli dziecko-powiedziała a mnie zamurowało. Dlaczego zawsze muszę mieć takiego pecha?
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam i od razu przepraszam że tydzień temu nie dodałam posta. Początkowo chciałam dzisiaj zakończyć, ale coś mi podpowiadało że mogę jeszcze trochę po namieszać, tak więc to jeszcze nie koniec i musicie się jeszcze trochę ze mną pomęczyć 
Ps. DZIĘKUJĘ ZA PONAD 10tys. WYŚWIETLEŃ
Jesteście niesamowici :* <3

niedziela, 29 maja 2016

#Trzydzieści trzy

Musi naprawdę panią kochać

Łucja
Chwilę po tym jak Rozalia poszła do łazienki, chłopcy zdobyli ostatni punkt i zdobyli Mistrzostwo Europy! Podeszłam pod bandy
-Gdzie Rozalia?-spytał
-Poszła do łazienki, zaraz przyjdzie-powiedziałam. Z upływem kolejnych minut zaczęłam się denerwować _Michał!-krzyknęłam
-Co?
-Musimy ją jak najszybciej znaleźć
-Spokojnie, na pewno nic jej nie będzie, zaraz wróci
-Łucja! Rozalia zemdlała - wbiegł na halę Andrzej
-Gdzie?-przestraszona pobiegłam za środkowym gdzie zobaczyłam przyjaciółkę w plamie krwi. Po chwili przyjechała karetka i zabrała ja do szpitala. Ja, Michał i Zbyszek od razu pojechaliśmy za nimi. Jak mogłam nic nie zauważyć? W szpitalu wszyscy siedzieliśmy jak na szpilkach. Nie mogłam powstrzymać się od płaczu.
-Wybudziliśmy ją, ale ona musi zgodzić się na ta operację, bo inaczej może nie przeżyć kolejnej godziny-powiedział lekarz
-Jaką operację?-spytał Michał
-Nie mówiła państwu?-kiwnęliśmy przecząco głową - Rak ma przeżuty do mózgu i musielibyśmy zrobić operację w celu usunięcia go, albo przeżyje albo niestety nie. To jest ten haczyk, ale bez zabiegu nie pożyje długo
-Mogę z nią porozmawiać?-spytał Zbyszek
-Tak, ale nie długo. Proszę jej przemówić do rozsądku -powiedziała lekarz i odszedł
ZBYSZEK
Udałem się do sali gdzie leżała
-Hej, jak się czujesz?
-A jak się może czuć umierająca osoba?
-Proszę nie mów tak. Poddaj się tej operacji.
-Kochasz mnie?-zdziwiło mnie jej pytanie, lecz bez najmniejszego zastanowienia odparłem
-Zawsze cię kochałem i będę dlatego musisz spróbować
-Zrobię to dla ciebie, pod jednym warunkiem
-Jakim?
-Jeśli mnie kochasz a operacja się nie powiedzie to nie załamuj się, ale idź ciągle przed siebie. Nie patrz w tył i zapomnij o mnie
-To nie będzie łatwe, za bardzo cię kocham
-Ja ciebie też-powiedziała cicho, tak bardzo chciałem to usłyszeć
-Poczekaj tu, pójdę po lekarza
-Dobrze-powiedziała, a ja zniknąłem za drzwiami. Powiedziałem wszystko w biegu Michałowi i już po 30 minutach Rozalia jechała na salę operacyjną. Bardzo się o nią bałem. Nadal nie wierzyłem że mi to powiedziała. Powiedziała że mnie kocha, w końcu. Zasnąłem na krześle w poczekali. Nad ranem obudził mnie Michał
-Wstawaj, przywieźli ją ale nadal jest w śpiączce
-Ale wszystko dobrze?
-Tak, taką bynajmniej mam nadzieję -powiedział. Lekarz kazał nam wrócić do hotelu i odpocząć. Wykonaliśmy jego prośbę i pojechaliśmy pod hotel. Ja się tylko wykąpałem i z powrotem pojechałem do szpitala
-Miał pan iść się przespać -powiedziała pielęgniarka kręcąc głową
-Wyspałem się już. Można do niej wejść?-spytałem
-Tak-powiedziała po czym zniknęła. Wziąłem krzesło i dostawiłem do jej łóżka. Leżała taka bezbronna. Złapałem ją za rękę i w tym momencie usłyszałem głośne pikanie jednej z maszyn monitorującej jej serce. Od razu zjawili się lekarze
-Co się dzieje?-spytałem
-Serce przestaje jej bić. Proszę odejść -powiedział. Gdy jej serce zaczęło z powrotem normalnie funkcjonować wyszli. Przybliżyłem się do niej i szepnąłem na ucho
-Zawszę będę obok ciebie, więc jeśli postanowisz mnie zostawić i odejdziesz musisz wiedzieć że będę zaraz za tobą -powiedziałem i zauważyłem Michała stojącego w drzwiach
-Teraz już mam pewność że bardzo ją kochasz i więcej nie popełnisz takiego błędu-powiedział
-Nigdy, za dużo już straciłem przez taką głupotę
Rozalia 
Zgodziłam się na tą operację tylko dla tego że zrozumiałam że bardzo go kocham i ta historia nie może się teraz skończyć. Jasne prędzej czy później umrzemy, ale to za wcześnie. Chciałam zaryzykować. W czasie śpiączki słyszałam każde jego słowo, czułam każdy dotyk. Nagle poczułam mocny ból i ostre światło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam obok mnie Michała
-Rozalka w końcu! -krzyknął i wybiegł z sali. Po chwili wrócił z lekarzem
-Dzień dobry, jak się pani czuje? coś boli?-spytał
-Nie-powiedziałam a on zabrał mnie na badania. Po 30 minutach wróciłam z powrotem do sali
-Ma pani wielkie szczęście -powiedział lekarz
-Sama nie wierzę że się wybudziłam
-Nie mówię o tym. Ten chłopak siedział tu całą noc i poszedł tylko na chwilę. Siedział tu przez cały czas. Musi naprawdę panią kochać -powiedział i wyszedł

niedziela, 22 maja 2016

#Trzydzieści dwa

To kurwa czy Rozalia?

-Nie wiem, za dużo się dzisiaj działo. Nie chcę powiedzieć czegoś co nie jest prawdą i potem któreś z nas będzie tego żałowało.
-Więc kiedy będziesz wiedzieć? - wzruszyłam jedynie ramionami a on wyszedł trzaskając mocno drzwiami
-Brawo-powiedziała Łucja i również wyszła z domu. Nie miałam siły wstawać z łóżka, ale ktoś zaczął pukać do drzwi. Przez judasza zobaczyłam stojącego Michała. Nie chciałam słuchać jego kazań więc wróciłam do pokoju i ponownie zakładając słuchawki puściłam muzykę. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam
       Rano obudziłam się ze strasznym bólem głowy i gdy tylko chciałam wstać zrobiło mi się strasznie niedobrze, więc szybko pobiegłam do łazienki i to zwymiotowałam. Natychmiast obok mnie pojawił się Kubiak z Łucją
-Co ci?-spytała Łucja
-Nic
-Rozalia!
-Co?!-krzyknęłam - Dobrze wiesz co mi jest-powiedziałam zdecydowanie ciszej
-Rozalia co się dzieje?-spytał Michał
-Po prostu źle się poczułam -powiedziałam kierując się do kuchni gdzie na moje nieszczęście siedział Zbyszek
-Może w ciąży jesteś?- spytał niepewnie Kubiak
-Ta, chyba z powietrzem-powiedziałam odkręcając butelkę z wodą
-A ten chłopak z którym przytulałaś się przed halą? -spytał Misiek
-Michał daj jej spokój, ona nie jest w żadnej ciąży -powiedziała Łucja
-To co jej jest? -spytał a ja usłyszałam dzwonek telefonu więc poszłam do mojego pokoju by go odebrać
-Tak słucham?
-Dzień dobry, asystentka doktor Alice Romer. Dostaliśmy pani wyniki więc czy mogła by pani przyjść do nas za godzinkę?-spytała
-Tak, oczywiście że będę -powiedziałam i się rozłączyłam.
-Rozalia, przepraszam że tak na ciebie najeżdżam, ale się martwię
-Dobra, nieważne, ja się muszę zbierać bo mam spotkanie
-Jakie?-spytali chórem
-Łucja mówiła że wracacie do Polski-powiedział Zbyszek
-Bo wracamy, ale muszę coś załatwić -powiedziałam. Wzięłam z pokoju zestaw do ubrania i zamknęłam się w łazience. wyszłam z łazienki i wyciągając papiery włożyłam je do torebki i wyszłam z domu. Udając się spacerkiem do szpitala. Po drodze porozmawiałam jeszcze chwilę z Pablem o jego organizacji na Igrzyskach. Niestety nadszedł czas by zobaczyć wyniki. Siedziałam cała poddenerwowana w gabinecie wpatrując się w minę lekarki
-I jak?-spytałam bo nie mogłam już wytrzymać
-Przykro mi ale to prawda. Rak bardzo szybko się rozprzestrzenia i będzie potrzebna operacja. Tylko jest bardzo duże ryzyko że się pani nie obudzi
-Jeśli nie zgodzę się na operację to umrę, a jak się zgodzę to też umrę?-spytałam ze łzami w oczach
-To nie tak, nie wiemy jaka będzie reakcja organizmu. Może się udać
-Jaka jest szansa
-Zawsze taka sama 50 na 50. Jeśli pani podejmuje się operacji to są papiery i proszę jej jeszcze dziś dostarczyć
-Dziękuje za wszystko. do widzenia -powiedziałam.
-Proszę się jeszcze dobrze nad tym zastanowić. To może się udać- powiedziała.  Gdy weszłam do domu od razu zamknęłam się w pokoju i zaczęłam znowu płakać. Nagle do pokoju weszła Łucja
-Rozalia zbieraj dupę na... Ej, co się dzieje? -spytała
-Nic po prostu nie wyspałam się -powiedziałam i poszłam do łazienki. Zmyłam resztki makijażu i ubrałam coś wygodniejszego.
-Co ci?-spytała gdy byłyśmy już w aucie
-Nic, ostatnio jestem po prostu bardziej zmęczona
-Kłamiesz, przyszły wyniki?
-Nie, powinny przyjść za tydzień
-Akurat na finał-zaśmiała się
*Tydzień później*
    Nie wiem jak przeżyłam ten tydzień, z dnia na dzień jest coraz gorzej. Właśnie z Łucją usiadłyśmy na trybuny by dopingować chłopaków w walce o finał, który zagrają z Rosją.
-Idę do łazienki-powiedziałam do przyjaciółki i zaczęłam się kierować w stronę toalety. Zapatrzona w telefon i jak na moje szczęście, a raczej jego brak musiałam na kogoś wpaść
-Przepraszam-powiedziałam, ale gdy zobaczyłam z kim się zderzyłam od razu wstałam i
zaczęłam znowu iść.
-Poczekaj! - zero reakcji z mojej strony- Rozalia, kurwa! Nie udawaj że mnie nie znasz
-To kurwa czy Rozalia? -spytałam odwracając się. On podbiegł do mnie i stanął naprzeciwko mnie
-Porozmawiamy?-spytał
-A gdzie masz Małgosie? Przecież tak dobrze wam było- zaśmiałam mu się w twarz i weszłam do łazienki. Po chwili widziałam tylko ciemność



niedziela, 15 maja 2016

#Trzydzieści jeden

Nie kocha mnie, więc mam to czego chciałam

-Nic takiego, to kiedy wracamy?-spytała
-Nikt cię tu nie trzyma więc możesz wracać w każdej chwili-powiedziałam
-Ale ja nie mogę podróżować tak sama-powiedziała głosem 5-latki
-Jak chcesz to możemy wrócić
-No i to mi się podoba, a teraz wstawaj i idziemy na jakieś zakupy. Przydałyby ci się jakieś fajne ciuchy na dzisiejsze spotkanie
-Kto ci powiedział że w ogóle na nie pójdę? - spytałam biorąc torebkę
-Nie masz wyjścia -zaśmiała się
-Chyba jednak mam
-Nie pójdziesz a Michał dowie się że to nie koniec
-Nienawidzę cię
-Wiem, też cię kocham - opuściłyśmy mieszkanie i udałyśmy się do centrum handlowego, a tam zaczęło się szaleństwo.
-Poczekaj tu na mnie. Muszę tylko coś odebrać-powiadomiła mnie przyjaciółka. Po ponad 3 godzinach chodzenia po sklepach całe obładowane torbami wróciłyśmy do mieszkania
-A więc w końcu pokaż co musiałaś odebrać- zaśmiałam się
-Pamiętasz tą perukę, która tak bardzo ci się podobała
-Kupiłaś ją?
-Dla ciebie-powiedziała i podała mi. Ściągnęłam moją i przymierzyłam tą od Łucji. Była przecudna
-Dziękuję, jesteś cudowna - przytuliłam ją 
-Czyli się podoba?-spytała śmiejąc się 
-Chyba sobie żartujesz! Jak ja mam ci się odwdzięczyć?
-Ubrać się szybko i zmykać do restauracji -powiedziała pokazując zegarek 
-Nie zdarzę 
-To poczeka chwilę, a teraz już-pchnęła mnie do łazienki. Założyłam to i biorąc kluczyki pojechałam do tej restauracji. Na zegarku widniała godzina 16:25. Z nadzieją że go nie będzie weszłam do lokalu. Niestety był i to odwrócony w stronę wejścia 
-Dziękuję że przyszłaś, świetnie wyglądasz -powiedział 
-Więc o czym chciałeś porozmawiać? 
-Tak po prostu. Brakuje mi tego wszystkiego
-Zbyszek kochanie-zanim zdążyłam mu powiedzieć to co od dawna we mnie siedziało to jakaś dziewczyna krzyknęła i nim się obróciłam ona wpiła się w jego usta. Wstałam z miejsca zabierając swoje rzeczy i udałam się do auta a następnie do domu
-Co ty tak szybko?-zdziwiła się. Nic jej jednak nie odpowiedziałam i wbiegłam do pokoju trzaskając drzwiami. Zabrałam słuchawki ze stołu, podłączyłam je włączając muzykę i rzuciłam się na łóżku. Gorzkie łzy spływały po policzkach rozmazując tusz i smutek po twarzy
-Powiedz mi co się stało- powiedziała Łucja ściągając z uszu słuchawki 
-Nic
-To dlaczego płaczesz?
-W sumie sama nie wiem. Sama chciałam by ułożył sobie na nowo życie, ale nie spodziewałam się że to tak zaboli 
-Jestem twoją przyjaciółką, ale go też bolało gdy mówiłaś że go nie kochasz. Za każdym razem cierpiał. Powiedziałaś mu to tyle razy że pewnie chciał abyś poczuła się tak jak on. 
-Masz rację sama, tylko ja chciałam zmniejszyć mu ból, żeby tak nie cierpiał jak umrę 
-Ale co zrobiłaś jak było dobrze? Mogła to naprawić, nadal możesz. On cię kocha pomimo wszystko 
-Mijasz się z prawdą, nie kocha mnie, więc mam to czego chciałam 
-Nie, ty tego nie chciałaś! Proszę cię powiedz mu co czujesz
-Po co? On ma już dziewczynę, a poza tym 
-Tak, tak wiem. Nie chcesz żeby patrzał jak umierasz, ale weź choć raz zrób do cholery, to, co chcesz, zamiast tego, co uważasz że powinnaś! 
-Już raz mu zniszczyłam życie, drugi raz tego nie zrobię. Teraz jest szczęśliwy
-A ty? Zadzwoń do niego i powiedz co czujesz 
-Nie musisz dzwonić - gdy to usłyszałam momentalnie się odwróciłam 
-Co ty tu robisz? -spytałam zdziwiona 
-Przyszedłem dokończyć rozmowę, myślę że mamy o czym 
-A gdzie masz dziewczynę?
-Ona nie jest moją dziewczyną, nigdy nią nie była. Zadam to pytanie po raz ostatni Kochasz mnie?- sto myśli na sekundę przemierza każdy odcinek mojego mózgu. Sto odpowiedzi, a ja musiszę wybrać tą prawidłową. W końcu się otrząsnęłam i mam już odpowiedź. Odpowiedź, która kogoś zrani 

poniedziałek, 9 maja 2016

#Trzydzieści

Wylali mnie, teraz możemy wracać do Polski

Nagle Pablo wyciągnął z kieszeni dość pognieciony list i podał mi go. Zaczęłam czytać i nie wierzyłam w to co widzę.
-Gratulację-powiedziałam i mocno go przytuliłam -Kiedy to dostałeś?
- Przedwczoraj, ale nie jestem pewien czy pojadę
-Weź mnie nawet nie denerwuj masz jechać i koniec! To twoja szansa, nie zmarnuj jej. Każdy o tym marzy
-A ty? O czym marzysz?
-O czymś co już dawno straciłam-powiedziałam bardzo cicho i spuściłam głowę
-Rozalia, wszystko da się naprawić
-Nie chcę o tym rozmawiać. Przepraszam, ale umówiłam się z bratem
-Jasne, baw się dobrze i pozdrów go
-Okey, ty też pozdrów Hugo
-Mam jeszcze jedno pytanie
-Tak?
-Wracasz do Polski?-spytał
-To nie zależy tylko ode mnie. Łucja też ma głos
-Jak będziesz wiedziała to daj znać
-Oczywiście będziesz pierwszą osobą
-W czym pierwszą?-spytała Łucja
-Pablo pytał się tylko czy wracamy do Polski
-Wracamy?- spytała podekscytowana
-Chciałabyś?
-Wyjechałam tylko żeby cię wspierać, a teraz możemy przecież wrócić
-Ja wam już nie przeszkadzam i zmykam -powiedział i przytuliliśmy się na pożegnanie
-Głodna jestem, idziemy coś zjeść?
-Tak, tylko poczekamy na Michała, już idzie-powiedziałam kiwając by się odwróciła
-I nie jest sam -powiedziała z uśmiechem
-Mogłam się domyśleć
-Kochasz go- bardziej stwierdziła niż spytała
-Nie rozmawiajmy o tym - ucięłam szybko temat
-To co chińszczyzna? -spytał Michał
-Dobry pomysł -powiedziałam równocześnie ze Zbyszkiem. Spojrzeliśmy na siebie. Poczułam się jak sparaliżowana. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie, ale musiałam się ogarnąć. Uśmiechnęłam się i odwróciłam wzrok w drugą stronę.
-Kto to był?-spytał po chwili straszy z Kubiaków
-Przyjaciel z pracy-powiedziałam z uśmiechem. Reszta drogi  minęła nam na rozmawianiu o meczu. W restauracji siatkówka również nie odstępowała nas na krok, ale mi to nie przeszkadzało i po skończeniu posiłku odwieźliśmy z Łucją chłopaków do hotelu a same wróciłyśmy do domu. Po szybkim prysznicu oddałam się w objęcia Morfeusza.
       -ROZALIA TELEFON! -takim pięknym akcentem obudziła mnie Łucja krzycząc tak że słyszano ją chyba w całym bloku
-Zamknij się!- jedynie odkrzyknęłam i wzięłam urządzenie do ręki
-Halo? -spytałam zaspana nawet nie zwracając uwagi na to kto dzwoni
-Rozalia spotkamy się dzisiaj przed meczem. Chciałbym porozmawiać
-Zbyszek? Skąd ty masz mój numer?-spytałam zdziwiona, ale widząc jak moja przyjaciółka zagląda przez drzwi z uśmiechem sama dałam sobie odpowiedź
-P{roszę przyjdź do tej restauracji co wczoraj o 16-powiedział i się rozłączył.
-Łucja po cholerę dałaś mu mój numer?
-Nie denerwuj się
-Gdybym miała teraz więcej czasu byłabyś martwa-powiedziałam i biorąc ciuchy weszłam do łazienki. Poranna toaleta, makijaż, włosy i byłam gotowa do wyjścia. Po drodze zabrałam jeszcze dokumenty i wsadzając je do torebki pojechałam w stronę szpitala. Gdy wyczytano moje nazwisko niepewnie weszłam do środka i usiadłam na wskazanym fotelu. Wspomniałam że panicznie boje się igieł? Nie, to teraz wszystko wiecie. Zrobiłam się biała i odwróciłam głowę od ręki, z której pielęgniarka pobrała krew. Po tym wszystkim poszłam jeszcze do marketu po jakieś jedzenie na śniadanie. Po godzinie znów zawitałam w naszym małym mieszkaniu i zasiadłam sobie na kanapie z miską płatków owsianych.
-Wylali mnie, teraz możemy wracać do Polski-powiedziała Łucja śmiejąc się
-co zrobiłaś? -zapytałam patrząc na nią podejrzliwie




poniedziałek, 2 maja 2016

#Dwadzieścia dziewięć

-Niestety to wszystko nawróciło ze dwojoną siłą. To koniec
-I mówisz to tak spokojnie?! Rozalia na pewno wszystko jest jeszcze możliwe
-A jak mam mówić?! Słuchaj już raz przez to przechodziłam, drugi raz nie mam zamiaru - chciałam kontynuować, ale przerwał mi dzwonek do drzwi- Nie mów nic -powiedziałam
-A będziesz się leczyć?
-Nie rób mi tego, ja nie dam rady
-Rozalka wiem że to trudne, ale wierzę w ciebie -powiedziała a ja poszłam otworzyć. Myślałam że to Kubiak, ale to był Pablo
-O hej, co cie tu sprowadza?-spytałam
-Cześć, proszę-powiedział i wręczył mi kwiaty
-Za co to?
-Za zorganizowanie najlepszej imprezy we Włoszech, włóż je do wazonu i musimy porozmawiać
-Okey, wchodź
-Nie, chodź się przejdziemy
-No, okey, ale nie mamy za dużo czasu-powiedziałam. Włożyłam kwiaty do wazonu i zabierając torebkę wyszłam z domu. /skierowaliśmy się do parku -Więc o czym chciałeś porozmawiać
-Dlaczego złożyłaś wypowiedzenie?
-A no tak mogłam się spodziewać, mam małe problemy i muszę odpocząć-powiedziałam siadając na ławce i spuściłam głowę
-Ej, pamiętaj że mi możesz powiedzieć
-Wiem, ale to trudne. Będziesz dziś na meczu?
-Nie zmieniaj tematu, chcę wiedzieć co Ci
-Nic, po prostu za dużo rzeczy dzieje się na raz
-Młoda nie załamuj się. -powiedział i podniósł mój podbródek
-Łatwo mówić
-Słuchaj wiem że przechodziłaś dużo więc zapytam wprost to ta sama choroba?
-Skąd o tym wiesz?
-W tej firmie nic się nie ukryje
-Więc teraz wiesz czemu odchodzę
-Rozalka nie martw się z wszystkiego da się wyjść. Musisz tylko uwierzyć. Nadzieja umiera ostatnia, a ty masz jeszcze wiele do przeżycia. Jesteś młoda, piękna, mądra i wiele innych pozytywnych cech
-Dobra ja się zbieram do domu i potem na halę. Mam nadzieję że będziesz
-Jasne że tak, odprowadzę cię
-No okey, a co tam u Hugo?
-Pojechał do rodziców, bo ojciec ma urodziny
-A ty czemu nie jechałeś?
-Żeby mnie zabił? Nie dzięki
-Oj tam-powiedziałam. Po chwili byliśmy już na miejscu -To do zobaczenia-powiedziałam i dałam mu buziaka w policzka
-A miś?-spytał robiąc smutną minkę
-Niech stracę -zaśmiałam się i go przytuliłam
-I pamiętaj co ci dziś mówiłem
-Dobra, dobra, pa-powiedziałam i wbiegłam po schodach
-Cześć-rzuciłam i wbiegłam do pokoju po ciuchy po czym zajęłam łazienkę. Po parunastu minutach byłam gotowa
-Ty jeszcze nie ogarnięta?-spytałam widząc Łucję w dresach
-Spokojnie jest dopiero-spojrzała na zegarek-O kurna, już się zbieram-powiedziała i wleciała do pokoju- Jedź sama ja przyjdę jak najszybciej
-Okey, to do zobaczenia-powiedziałam i opuściłam mieszkanie kierując się na halę. Tam od razu musiałam natknąć się na szefową
-Dlaczego złożyłaś wypowiedzenie? -spytała z żalem
-Mam nawroty, nie mogę
-Ale mogłaś przyjść porozmawiać dałabym ci urlop czy coś w tym stylu i potem wróciłabyś do nas. Jesteś bardzo dobrą pracownicą
-Możemy tutaj o tym nie rozmawiać. Przyjdę jutro-powiedziałam i odeszłam. Sprawdziłam czy wszystko aby na pewno jest gotowe. Gdy miałam pewność usiadłam na trybuny a obok mnie pojawiła się Łucja
-Zapomniałaś telefonu, a jakiś numer się dobija- spojrzałam na urządzenie
-Cholera! Zapomniałam-prawie że krzyknęłam -Poczekaj tu -powiedziałam a sama udałam się do łazienki. Po dotarciu zadzwoniłam pod numer
-Dzień dobry, miałam dzisiaj umówioną wizytę
-Pani Rozalia Kubiak?-spytała
-Tak, czy jest szansa by ją przełożyć?
-Tak, proszę przyjść jutro rano
-Dobrze dziękuję - rozłączyłam się i wróciłam do Łucji. Zaczęła się ceremonia otwarcia, na której niekoniecznie chciałam być, ale cóż. Tak mniej więcej w połowie dosiadła się do mnie Pablo i w trójkę zaczęliśmy rozmawiać
*30 minut później*
Na boisku kadra Włoch i Polski kończyła rozgrzewkę. Kubiak skinął ręką bym do niego podeszła więc bez najmniejszych przeszkód podeszłam do band
-Co tam? Mam nadzieję że wygracie. Oni nie przyjechali na marne -uśmiechnęłam się wskazując na kibiców ubranych na biało-czerwono
-Mam coś dla ciebie, nie to że brzydko wyglądasz, ale lepiej będzie ci w tym- powiedział i podal mi koszulkę z jego numerem i nazwiskiem
-dla mnie to zaszczyt a teraz wracaj na boisko i daj z siebie 1000% -powiedziała i wróciłam na swoje miejsce. /założyłam koszulkę i uważnie obserwowałam calusieńki mecz
 Nie żeby coś, ale cieszyłam się niezmiernie gdy Polacy wygrali. Wspaniałe uczucie, jak mogłam znów oglądać szczęśliwego Miśka. Schodziłam by mu pogratulować, ale znów zatrzymała mnie szefowa
-Zapraszam na kolację. Będzie jeszcze parę ważnych osób, a to -wskazała na koszulkę - ściągnij jak najszybciej
-Z tego co wiem nie jesteś już moją szefową, więc mi nie rozkazuj-powiedziałam i ominęłam ją by pogratulować bratu
-No, no panie Kubiak zaszalałeś -powiedziałam chcąc się do niego przytulić, ale się zatrzymałam
-Co?-spytał zdziwiony
-Najpierw się wykąp, śmierdzisz
-Dobra, rozumiem, a idziemy na kolację czy coś w tym stylu?
-Jasne, czekam przed halą -powiedziałam -Gdzie Łucja?-spytałam przyjaciela gdy nie widziałam jej na miejscu
-Poszła do toalety a co?
-Nie tak się pytam- powiedziałam kierując się w stronę wyjścia
-Ładna koszulka-powiedział Pablo gdy siedliśmy na ławkę
-Wiadomo-zaśmiałam się. Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę. Nagle Pablo...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak wiem dawno mnie nie było. Mogłabym sporządzić listę rzeczy które na to wpłynęły ale nie chcę wam zbierać czasu i napiszę wam krótko powód: mam problemy zdrowotne i byłam w szpitalu
Tak więc bardzo was za to przepraszam ale nie miałam możliwości by coś wam napisać

niedziela, 17 kwietnia 2016

#Dwadzieścia osiem

Wiesz co wiele rzeczy mi obiecywałeś

-Boże Rozalka co się stało?-gdy usłyszałam ten głos po prostu doszczętnie się rozkleiłam -No mów co się stało?-spytała gdy tylko weszłyśmy do mieszkania 
-Ja wiedziałam, po prostu to wiedziałam, ale nie, nie mówiłam nic nikomu bo miałam tą nadziej. Teraz mam za swoje 
-Ale do cholery o co chodzi?!- usłyszałam dzwonek do drzwi -Poczekaj chwilę pójdę zobaczyć kto to 
-Nie! To na pewno Kubiak i Bartman-powiedziałam 
-Oni wiedzą?
-Tak, dzisiaj z nimi rozmawiałam 
-I dlatego tak się zachowujesz?-spytała patrząc się jak na idiotkę 
-Nie, ale powiem ci później. Nie chcę żeby wiedzieli 
-Jak chcesz-powiedziała i poszła otworzyć, ja szybko pobiegłam do łazienki i przemyłam twarz 
-Co się stało że musiałaś tak nagle wyjść?-spytał Michał gdy wyszłam 
-Miałam jeszcze parę papierów do wypełnienia-skłamałam za co od razu zostałam skarcona przez Łucję 
-Okey, wpadłem dać ci bilety i zabrać na kolację. Co ty na to?
-Wiesz chciałabym, ale jestem umówiona z Łucją, a po drugie mamy już swoje bilety, tak czy tak muszę tam być
-Spoko idź z Miśkiem dawno się nie widzieliście-powiedziała z tym swoim głupkowatym uśmiechem 
-Zawsze możemy iść we czwórkę 
-Jaka ,,czwórka"? Rozumiem że nie byłeś dobry z matmy, ale to jest przesada -powiedziałam 
-Za to ty masz problemy z łączeniem faktów-zaśmiał się 
-Ogarnijcie się i przestańcie sobie docinać 
-Ma rację to jak?-spytał Michał patrząc wyczekująco na mnie 
-Obojętnie-powiedziałam i wzruszyłam ramionami
-Dobra to chodźmy-powiedziała Łucja. Wzięłam kluczyki od auta, którego i tak mi nie pozwolono prowadzić i pojechaliśmy najpierw pod hotel zabrać Zbyszka a potem do restauracji 
-Przyjdziecie jutro na mecz?
-Muszę-powiedziałam 
-No tak zapomniałem - tak bardzo chciałam mu na to coś odpowiedzieć, ale napotykając minę Miśka odpuściłam. Po zjedzonej kolacji praktycznie w ciszy wróciliśmy do domu
-O czym chciałaś mi powiedzieć?
-Możemy to przełożyć na jutro? nie mam już siły-powiedziałam i poszłam do łazienki się umyć. Pomimo wczesnej godziny bez problemu udałam się do krainy Morfeusza 
    -Rozalia, wstawaj-powiedziała Łucja szturchając mnie delikatnie za ramię 
-Co? Która godzina?
-Zaraz 9 
-Co?! Dziś idę na 11-powiedziałam poirytowana 
-Myślałam że -przerwałam jej 
-To źle myślałaś a teraz spadaj i daj się ludziom wyspać-powiedziałam naciągając kołdrę na głowę. Po chwili usłyszałam tylko dźwięk przekluczanych drzwi. Niestety nie mogłam już zasnąć, więc wstałam i zaczęłam przyrządzać sobie śniadanie i kawę. Po skończonym posiłku bez pośpiechu udałam się do łazienki po drodze zabierając taki zestaw. Po ogarnięciu się udałam się spacerkiem do biura i zaczęłam wypełniać końcowe papiery oraz drukując wypowiedzenie. Tak, tak dobrze widzicie WYPOWIEDZENIE . Wszystko zaniosłam na biurko szefowej,  której jak zwykle nie było i opuściłam budynek udałam się na hale gdzie wraz z prowadzącymi ustalałam ostatnie szczegóły. Po godzinie rozmowy schodziłam z płyty boiska poczułam mocne uderzenie w tył głowy i momentalnie spadłam na ziemie 
-Kurwa-syknęłam po polsku tak by nikt nie zrozumiał 
-Bardzo Cię przepraszam - podszedł do mnie Kurek 
-Nie przypominam sobie żebyśmy byli na ty, a po drugie to już ci mówiłam że spierdalaj-powiedziałam i wstałam i nie zwracając na żadne słowa mówione przez tego idiotę opuściłam halę i wróciłam do domu. Zabrałam się za przyrządzanie obiadu, jednak przerwał mi dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć a tam zobaczyłam wkurzonego Zbyszka 
-Dlaczego mi nie powiedziałaś że to nie koniec? -spytał pokazując mi moją kartę, ze skierowaniem 
-To tylko badania, a tak w ogóle skąd to masz?-spytałam zdziwiona 
-Wypadło ci jak Bartek uderzył cię piłką, mówił do ciebie, ale najwyraźniej nie chciałaś słyszeć-powiedział 
-Wiesz co bardzo dziękuję ci za to, a teraz byłbyś taki miły i poszedłbyś sobie?-spytałam wyrywając mu kartkę 
-Wyjdę dopiero jak mi powiesz co się dzieje -powiedział i wszedł do mieszkania pomimo moich protestów i rozgościł się na kanapie
-Jasne, wejdź zapraszam. Kawy? Herbaty?-pytałam z ironią 
-Uspokuj się i lepiej mi powiedz co się dziej
-Nie udawaj że cię to obchodzi okey, i lepiej stąd wyjdź -powiedziałam 
-Rozalia zawsze mnie to obchodziło tylko ty przekreśliłaś to wszystko 
-Własnie więc skoro wszystko jasne to co ty do jasnej cholery tu robisz?!
-Nie chcesz ze mną rozmawiać to nie, ale obicuję ci że Kubiak sie o tym dowie 
-Wiesz co wiele rzeczy mi obiecywałeś-zaśmiałam się mu prosto w twarz co poskutkowało bo wyszedł. Ja natomiast zabrałam się za dokończenie obiadu, który po parunastu minutach jadłam wraz z przyjaciółką
-To o czym chciałaś wczoraj porozmawiać?-spytała gdy wkładałam naczynia do zmywarki 
-Pamiętasz jak ci mówiłam że jestem już zdrowa?-spytałam a ona momentalnie usiadła 
-Proszę powiedz mi że to nie jest to o czym myślę-spojrzała na mnie. Zajęłam miejsce obok i się uśmiechnęłam 
------------------------------------------------------------------------------------------------
Wszystko co dobre dobrze się kończy? Tego dowiecie się za tydzień :D 

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

#Dwadzieścia siedem

Czemu zawsze musisz stawiać na swoim?!

-Ja nie dam rady-zatrzymałam się przed windą
-Trzeba było myśleć przed- praktycznie wepchnął mnie do windy
-Nie ja nie mogę. Chcesz to mu to sam powiedz
-Pękasz? -zaśmiał się - Takiej cię nie znałem- przemilczałam to i gdy tylko winda się otworzyła miałam ochotę uciec- O nie! Powiesz mu to dziś
-Czemu zawsze musisz stawiać na swoim?!-spytałam ale odpowiedziała mi cisza i gdy Bartman złapał za klamkę moje serce zamarzło. Stałam bez ruchu dopóki nie zobaczyłam Michała siedzącego tyłem do drzwi, zapewne czytał książkę.
-Misiek ktoś chce z tobą porozmawiać-powiedział ale on nawet się nie odwrócił
-Kto?-spytał
-Ja-powiedziałam ledwo słyszalnie, on momentalnie się odwrócił
-A to ty. Dzięki że mnie odprowadziłaś i przepraszam za kłopot- nie wierzyłam że serio mnie nie poznał. Rozumiem po pijaku, ale przecież tak bardzo się nie zmnieniłam 
-Misiek załóż okulary-powiedział Bartman
-Michał to ja-powiedziałam i ściągnęłam perukę
-Rozalia? Nie wierzę! Nic ci nie jest! -powiedział i zamknął mnie w szczelnym uścisku
-Nie jesteś wściekły?-spytałam zdziwiona
-Przecież tu jesteś! Tak się o ciebie bałem, nie wiedziałem co mam robić, nikt nic o tobie nie wiedział. Mam tylko jedno pytanie
-Wiem że chciałbyś wiedzieć dlaczego, ale oszczędź sobie-powiedziałam
-Ale się zmieniłaś-powiedział uśmiechając się -Te okulary, koszula, szpilki, jak nie ty
-Nie tylko ja. Słyszałam że z tobą jest coraz gorzej
-Daj spokój nic mi nie jest
-Nie? Michał Zbyszek mówił że prawie wyleciałeś!- podniosłam głos 
-Daj spokój, po prostu gorszy okres. Wszystko będzie dobrze
-I czy to było takie trudne?-spytał Zbyszek 
-To twoja zasługa?-spytał kierując się w stronę Bartmana
-Ktoś musiał cię ogarnąć, a teraz zadzwoń tylko do Moniki i jedziemy na trening
-Jasne, a ty- zwrócił się do mnie wskazując palcem- Idziesz z nami-powiedział i poszedł. Gdy wrócił wypytywał o mało istotne rzeczy
-My idziemy się przebrać a ty na trybuny-powiedział Michał. Nie miałam nic do stracenia usiadłam i grzecznie i czekałam. Gdy już paru chłopaków weszło na parkiet wyciągnęłam telefon i zobaczyłam przypomnienie o wizycie. Szybko się zerwałam i zbiegłam do Bartmana 
-Słuchaj muszę iść, powiedz Michałowi że mam spotkanie w pracy, wyślę wam adres gdzie mieszkam Łucja powinna być w domu. Powinnam wrócić za godzinę -powiedziałam na jednym tchu i wybiegłam z sali. Wsiadłam do odpowiedniego tramwaju. Weszłam do budynku i skierowałam się do odpowiedniego gabinetu. W międzyczasie wysłałam im adres mieszkania i zapukałam do drzwi. Gdy usłyszałam ,,Proszę" 
-Dzień dobry-powiedziałam gdy tylko weszłam 
-Witam, dostaliśmy ostatnie wyniki i mam niezbyt dobrą wiadomość 
-Wiedziałam! Ile?-spytałam 
-Proszę się uspokoić, nie może się pani tak denerwować. To niewskazane w pani sytuacji. Nie ma co przesądzać, musimy zrobić dokładniejsze badanie i wtedy będzie wszystko wiadomo. Tylko proszę się nie stresować. wypiszę pani skierowanie i jutro proszę się stawić na czczo 
-Dobrze, to już wszystko?-spytałam 
-Tak, do widzenia 
-Do widzenia-powiedziałam i wyszłam wściekła z budynku skierowałam się do najbliższego sklepu i kupiłam jakieś trunki. Potem skierowałam się do domu. Gdy już otworzyłam drzwi i zobaczyłam  że nikogo nie ma wzięłam butelkę z winem i zaczęłam pić. To pozwalało mi zapomnieć o tym o czym nie chce pamiętać. Gdy kończyłam dopijać butelkę usłyszałam pukanie do drzwi. Przetarłam łzy, które nie wiadomo kiedy spłynęły po policzkach i poszłam otworzyć
-Boże Rozalka co się stało?-gdy usłyszałam ten głos po prostu doszczętnie się rozkleiłam 
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak zwykle spóźniona, za co was bardzo przepraszam. 
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ 

niedziela, 3 kwietnia 2016

#Dwadzieścia sześć


Odejdź bo zaraz nie ręczę za siebie

-Więc to jednak ty- zamarłam. Bałam się obrócić. Chciałam uciec, ale jak? Wiadomo że ma przewagę. Rozalia spokojnie. -Nie udawaj jakby mnie nie było- wiedziałam że zaczyna się zbliżać -Jak mogłem dać sobie wmówić że to jednak nie ty? -powiedział i łapiąc mnie za rękę obróciła tak bym spojrzała mu w oczy, a tego nie chciałam
-Słucham? Chyba mnie pan z kimś pomylił-powiedziałam 
-Rozalia widziałem Łucję nie ściemniaj. W ogóle co ty zrobiłaś z włosami?
-Odwal się ode mnie!-syknęłam i wyrwałam mu z rąk mój nadgarstek 
-Wolisz rozmawiać z Miśkiem? Okey, gdzieś tu jest-powiedziała 
-Słuchaj bardzo chciałabym z tobą porozmawiać, ale jestem w pracy-powiedziałam 
-To możemy po pracy, za godzinę?
-Mam wyjście?-spytałam zrezygnowana 
-Nie, to za godzinę w tej restauracji na przeciwko
-Dobra, ale morda na kłódkę-powiedziałam 
-Jasne, a co ty zrobiłaś z tymi włosami-powiedział i ściągnął mi czapkę, przez co preułka się trochę zsunęła 
-Jakbyś nie pamiętał brałam chemie, a teraz to oddaj -powiedziałąm i złapałam czapkę po czym wróciłam do kamerzysty. Po pół godzinie mieliśmy wszystko obmówione. Pożegnałam się z nim i udałam się po swoje rzeczy do biura. Wzięłam to co potrzebne i zakluczając kierowałam się w kierunku wyjścia, które po chwili mi ktoś zagrodził 
-Jak się nazywasz?-spytał kalecząc włoski Kurek 
-Odpierdol się chyba że chcesz mnieć złamaną rękę -0odpowiedziałam tym razem p polsku 
-Łooo piękna i zadziorna. Lubie takie-zaśmiał się 
-Odejdź bo zaraz nie ręczę za siebie-odpowiedziałam i byłam już na skraju cierpliwości 
-Bartek radzę z nią nie zadzierać-odpowiedział Bartman 
-Znawca się znalazł - furknął i odszedł. Bez słowa skierowałam się do tej restauracji, zamówiłam sobie kawę i usiadłam nie zwracając uwagi na Bartmana 
-Dlaczego mu to robisz?-spytał gdy usiadł naprzeciwko mnie 
-Tłumaczyłam to milion razy i zapamiętaj mówię to po raz ostatni. To dla jego dobra-powiedziałam 
-Dla jego dobra? Co ty pieprzysz? Wiesz jaki on chodzi przybity?
-Przyzwyczai się
-Rozalia ja ciebie naprawdę nie poznaję. Mówisz że chcesz dla niego dobrze, a tym czasem on jest załamany i  ie potrafi przyjąć najprostszej zagrywki! Z dnia na dzień gra coraz słabiej i nikt nie może mu pomóc, oprócz ciebie
-Nie wierzę ci-powiedziałam 
-Jak sobie chcesz, pary razy ci skłamałem, ale teraz mówię prawdę. Nie ma już tego przwdziwego dzika
-I co ja na to poradzę? Myślisz że wolałby patrzeć jak jego siostra umiera na jego oczach? 
-Przecież mówiłaś że po operacji jest już wszystko w porządku. Rozalia co Ci?
-Nie udawaj że cię to obchodzi!
-A właśnie że obchodzi, zawsze mnie to obchodziło. Zrozum to że ja dalej cię kocham i nigdy nie przestałem 
-Wierzyłam w to, dopóki mnie nie zdradziłeś 
-Przerabialiśmy to, słuchaj masz do jutra powiedzieć Kubiakowi całą prawdę, albo ja to zrobię-powiedział i wyszedł. Poszłam w jego ślady i również opuściłam kawiarnię uprzednio płacąc za kawę. Zastanawiałam się czy iść do domu czy może do Kubiaka. W natłoku myśli nogi same zaczęły prowadzić i po parunastu minutach stałam pod hotelem gdzie pomieszkiwali siatkarze. Tylko teraz który to był numer? Próbowałam znaleźć go w głowie jednak nie wiedziałam, więc odwróciłam się i szłam parę kroków aż nie zatrzymał mnie Bartman. Zastanawiałam się tylko jak on znalazł się dopiero tutaj skoro wyszedł przede mną. 
-Widzę że zmądrzałaś-zaśmiał się 
-W odrżnieniu do ciebie można to tak nazwać 
-Byłaś już u niego?
-Nie bo nie pamiętam numeru 
-To zapraszam, ja znam-powiedział i otworzył mi drzwi prowadzące do holu hotelowego. Nie wiem jak ja spojrzę Miśkowi w oczy...

niedziela, 27 marca 2016

#Dwadzieścia pięć

"Więc to jednak Ty"

-Chyba mnie pan z kimś pomylił, pański współlokator awanturował się w klubie więc odwiozłam go
-Możliwe, przepraszam za niego,
-Nic się nie stało, do widzenia-odpowiedziałam i gdy odeszłam odetchnęłam z ulgą. Wróciłam do mieszkania i po krótkim prysznicu oddałam się do krainy Morfeusza
  O  zadzwonił mój budzik. Uwielbiam to uczucie, gdy wiedząc że niedziela musisz iść do pracy. Bezcenne. Szybko się ogarnęłam, zjadłam śniadanie i pijąc kawę spacerkiem udałam się na halę, gdzie była już cała ekipa.
-Dzień dobry!- powiedziałam wchodząc i po krótkich oględzinach rozdzieliłam obowiązki. Nagle zadzwonił mój telefon
-Tak słucham?-spytałam
-Dzień dobry pani Rozalio, dzwonił do mnie trener jednej z drużyn i pytał się czy mogą przyjść na trening do hali?- spytała się moja szefowa
-Jak najbardziej wszystko jest już praktycznie gotowe-odpowiedziałam
-Dobrze w takim razie już nie przeszkadzam-odpowiedziała i zakończyła połączenie.
-Słuchajcie dokończcie tylko tą dekorację i na dziś to będzie koniec - krzyknęłam na cały głos
-Tak jest! -krzyknęli i zasalutowali czym mnie rozśmieszyli. Po ponad  minutach wszyscy pracownicy opuścili halę a pojawili się siatkarze. Na moje nieszczęście musiała to być reprezentacja Polski. Gdy schodziłam z płyty boiska niosąc ze sobą wilki karton, ktoś wleciał we mnie i wylądowałam na podłodze. Moja peruka zsunęła się z głowy, a ja natychmiast poprawiłam ją
-Przepraszam tak bardzo przepraszam-powiedział po włosku Zbyszek. Serio? Jest tu tyle osób i akurat musi to być ona?
-Nic się nie stało-odpowiedziałam i sama wstałam pomimo że siatkarz wyciągnął w moją stronę rękę
-To ty-zaśmiał się
-Przepraszam, ale mam dużo do zrobienia-powiedziałam i go wyminęłam. Zaniosłam karton do magazynu i pojechałam do biura. Tam spędziłam z 2 godziny po czym udałam się wraz z Łucją na obiad. Opowiedziałam jej historię tego nieszczęsnego wypadku
-Szkoda że nie zauważyła że poprawiasz tą perukę -powiedziała na co ja zgromiłam ją spojrzeniem - no co powinnaś z niej zrezygnować
-I chodzić łysa, żeby wszyscy się domyślili. Jesteś bardzo inteligentna -odpowiedziałam
-Nie, wystarczyłoby jakby tylko Michał się dowiedział-odpowiedziała
-Bo mu na pewno sprawi przyjemność patrzenia na chorą, łysą i bez
-Nawet tego nie kończ, mogłabyś chociaż napisać żeby się nie martwił czy coś
-Powiedziała ta co napisała rodzicom kartkę ,,Nie chce was znać, wyjeżdżam. Pa"
-No właśnie ja im napisałam że wyjeżdżam-zaśmiała się. Resztę dnia spędziłyśmy już w normalnej atmosferze. Rozpoczęcie Mistrzostw ma być we wtorek i wraz z tym rośnie moja obawa że coś pójdzie nie tak. Że się coś nie spodoba. Pełna ,,optymistka" jaką z resztą zawsze byłam.
 -Rozalia wstawaj bo się spóźnisz! -krzyczała mi nad uchem moja współlokatorka
-Co?-spytałam ledwo przecierając oczy
-Wstawaj, prawie 9-powiedziała a ja zerwałam się z łóżka i sprawdziłam telefon, jednak szybko się okazało że się rozładował
-Weź mi znajdź tą ładowarkę i zrób śniadanie-krzyczałam z łazienki
-Spokojnie, a poza tym nie jestem twoją służącą-powiedziała śmiejąc się jednak zrobiła to o co ją prosiłam i gdy już miałam wychodzić zatrzymała mnie
-Wychodzisz bez tego?-spytała pokazując na włosy
-Kurwa!-krzyknęłam i założyłam je, nie miałam czasu by ich przypinać więc założyłam czapkę
-Niezła stylówa -zaśmiała się widząc moją białą koszulę, czarne rurki, buty na koturnie i czapkę z daszkiem
-Wal się-powiedziałam i biorąc kluczyki w końcu opuściłam mieszkanie. Kierunek jak zwykle hala. Dziś miały przyjść cheerleaderki i gościu od kamer
-Dzień dobry przepraszam za spóźnienie-powiedziałam do dziewczyn stojących na parkiecie
-Nic się nie stało-powiedziały a ja zaczęłam im wszystko dokładnie tłumaczyć. Gdy skończyłam na halę przyjechała reprezentacja Polski i Niemiec wraz z gośćmi od kamer. Rozmawiałam z nim dobre pół godziny aż do momentu gdy na salę wbiegła Łucja
-Co ty tu robisz?
-Musze pożyczyć auto, wiem że nie powinnam ale muszę
-Dobra chodź za mną-powiedziałam po czym zwróciłam się po włosku do kamerzysty- Zaraz wracam, proszę tu poczekać- Opuściłam halę i skierowałam się do jednego z biur, gdzie miałam zostawione swoje rzeczy. Podałam jej kluczyki oraz dokumenty i razem wyszłyśmy z pomieszczenia. Po chwili ja skierowałam swoje kroki na halę a Łucja na zewnątrz
-Więc to jednak ty- zamarłam. Bałam się obrócić. Chciałam uciec, ale jak? Wiadomo że ma przewagę. Rozalia spokojnie. -Nie udawaj jakby mnie nie było- wiedziałam że zaczyna się zbliżać -Jak mogłem dać sobie wmówić że to jednak nie ty? -powiedział i łapiąc mnie za rękę obróciła tak bym spojrzała mu w oczy, a tego nie chciałam
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam!
Na początku chciałabym złożyć wam spóźnione życzenia wielkanocne. Takie krótkie, ale od serca
Niech radosne Alleluja będzie dla Was
ostoją zwycięskiej miłości i niezłomnej wiary.
Niech pogoda ducha towarzyszy Wam
w trudzie każdego dnia,
a radość serca w czasie zasłużonego odpoczynku.

I jak wam się podoba rozdział? Dajcie znać w komentarzach ;)